Partner serwisu
15 stycznia 2016

Megapołączenie? Po co?

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

11 stycznia Minister Skarbu Dawid Jackiewicz wrzucił w przestrzeń publiczną niezła sensację. Powiedział: „Rozpocząłem prace analityczne nad ewentualnym połączeniem PKN Orlen, Lotosu i PGNiG, nie chcę przesądzać, w jakiej formie i konfiguracji […] najpóźniej do końca I kwartału określić wstępnie, czy takie połączenie miałoby sens”. Uzasadniając tę decyzję, stwierdził: „chodzi nam o zabezpieczenie interesów skarbu państwa przed ewentualnymi próbami wrogiego przejęcia. Będziemy się także zastanawiali, jakie potencjalnie są do osiągnięcia efekty synergii”.

Megapołączenie? Po co?

Jak było do przewidzenia, przestrzeń publiczna – media, internet – rozgrzały się od opinii i spekulacji. Gdy już ucichło, można spokojniej przeanalizować pomysł.

Po pierwsze warto przypomnieć, że takich pomysłów było wiele, co jakiś czas wybuchają spekulacje, padają pomysły, o połączeniach, wykupach, łączeniach. W rzeczywistości w sektorze paliwowym przeprowadzono w ostatnich latach jedynie raz fundamentalną reformę, gdy w 1999 r. połączono Petrochemię Płock i Centralę Produktów Naftowych (CPN), tworząc Polski Koncern Naftowy S.A., który rok później przyjął nazwę Orlen. W jego struktury włączono rafinerie południowe: Trzebinię, Czechowice oraz Jedlicze. Natomiast w 2005 r. przyłączono do Grupy Lotos pozostałe dwie rafinerie na południu kraju - Jasło i Glimar w Glinniku – oraz spółkę Petrobaltic, wydobywającą ropę naftową na Bałtyku. Był to jedyny okres, gdy przeprowadzono realną restrukturyzację sektora naftowego w Polsce. Później to już były tylko pogłoski i pomysły, co najwyżej projekty.

Przechodząc do dzisiejszej sytuacji, warto zapytać się – po minister skarbu to robi? Czy połączenie rzeczywiście ma zapobiec wrogiemu przejęciu?

Wydaje się, że to nadmiar starań i zabezpieczeń. Te przedsiębiorstwa są spółkami strategicznymi, które nie są przewidziane do prywatyzacji. Jeśli państwo tak jasno stawia sprawę, to prawdopodobieństwo wrogiego przejęcia jest mikroskopijne. Żaden inwestor nie zaryzykuje miliardów dolarów, by działać we wrogim otoczeniu, gdzie państwo ma szerokie możliwości, by obrzydzić mu życie  i odebrać pieniądze. Od całej strefy regulacyjnej, przez ekologię po podatki. Przykładów twardego traktowania inwestorów jest wiele, a jeśli chodzi o Rosję (a z pewnością o nią tutaj chodzi), to wielokrotnie wycofywała się ona z projektów zakupów aktywów w Europie, choćby w W. Brytanii (złoża kupione od DEA, próby zakupu gazowej spółki Centrica), Austrii (magazyn gazu Baumgarten) czy Grecji (umowa z rządem greckim zakupu narodowej firmy gazowej DEPA została zablokowana przez Brukselę). Zakupy odbywają się zawsze za zgodą polityczną, jak pokazuje przykład Niemiec, gdzie Gazprom nabył duże aktywa sektora gazowego w ramach uzgodnionej współpracy. Jeśli nawet po zgodzie na sprzedaż państwo się rozmyśli, to także ma wiele narzędzi, by się niechcianego inwestora pozbyć (jak Litwa wypchnęła Gazprom z udziałów w spółce gazowej) czy bardzo uprzykrzyć mu życie (jak Bułgaria dość regularnie przyciska Łukoil). Zresztą sami mamy w kraju przykład, jak inwestor może być traktowany przez państwo -  inwestycje Orlenu w Możejkach pokazują, jak słabą mamy siłę w starciu z niewielkim, ale zdeterminowanym graczem. 

O cóż więc może chodzić? Z pewnością nie o efekt synergii, bo te są mikroskopijne, ale o wzmocnienie najsłabszego w tym gronie może chodzić z pewnością. Lotos mocno inwestuje w technologie, ale jednocześnie nie szczęściło mu się w inwestycjach w wydobycie. Ciężar kredytów będzie znacznie większy w nadchodzących czasach drogiego pieniądza. Więc połączenie mogłoby sytuację polepszyć.

Ale nie wydaje mi się, żeby o to chodziło. Dzisiejszy rząd ma znacznie twardsze nastawienie do polityki wschodniej niż poprzedni. Z tej strony należy oczekiwać napięć, a nawet wstrząsów. A wszystkie trzy podmioty są od ropy i gazu ze wschodu uzależnione, większość polskiego importu z Rosji to właśnie Orlen, Lotos i PGNiG. Więc połączone mają większą siłę negocjowania kontraktów na ropę i gaz, a w przypadku dużych turbulencji, większemu łatwiej wytrzymać wstrząsy, o których pisałem w prognozach na 2016 rok dla „Chemii Przemysłowej” (1/2016). Jak wiadomo, większą łódka mniej rzuca na morzu przy sztormie, ale i tak nie zapomnijmy zapiąć pasów.

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ