Chińska eksplozja energetyczna
Chiny, Państwo Środka, którego symbolem jest smok, dzisiaj może śmiało być nazwane „spragnionym energetycznym smokiem” - potęgą gospodarczą, której największą potrzebą jest energia - element niezbędny do rozwoju gospodarczego, do podnoszenia standardów życia i do zaspokajania światowego popytu na tanie dobra, które Chiny masowo produkują.
Era wielkiej modernizacji rozpoczęła się za czasów komunistycznych w latach 1949 – 78, gdy udział przemysłu w gospodarce wzrósł z 19 do 48%. Jednak był to rozwój z wieloma zakrętami, zaś tak naprawdę gospodarka przyspieszyła 20 lat. W Polsce ten przełom kojarzymy z wydarzeniami na Placu Niebiańskiego Spokoju (Tien An Men), które wydarzyły się tego samego dnia, gdy w Polsce „upadł komunizm”. Chińska partia komunistyczna - w przeciwieństwie do prawie wszystkich swoich „współbraci” na świecie – nie oddała władzy, postawiła na rozwój gospodarczy i podniesienie standardów życia. Do tego potrzebna jest energia.
Dlatego przyglądając się rozwojowi zużycia energii w Chinach, można tylko westchnąć: „imponujące!” lub młodzieżowo jęknąć „uau!” (w wersji oryginalnej: „wow!”).
Energia – światowa zmiana
Energia, jej zużycie, produkcja, import, polityka wewnętrzna, stosunki z sąsiadami i światem - dają ciekawy wgląd w specyfikę Państwa Środka. W niewiarygodny wręcz sukces ekonomiczny, filozofię, którą stosują wobec problemów, jakie pokonują na drodze do znaczenia w świecie i dobrobytu mieszkańców.
Chiny, pomimo faktu, że „od zawsze” były krajem o największej ilości mieszkańców, były nieznaczącym konsumentem energii. W 1965 roku Chiny zużywały niecałe 5% światowej energii. Po 40 latach rozwoju w 2008 r. udział Kraju Środka w światowej konsumpcji wynosił 18%. A warto pamiętać, że ludność Chin to 19% światowej populacji, tak więc nawet po 30 latach dynamicznego wzrostu ten kraj nie osiągnął średniej światowej. Żeby uzmysłowić, jak taki skok się dokonuje, wystarczy porównać średni światowy wzrost zużycia energii – wynosił 2,6% rocznie, podczas gdy chiński rozwój dokonywał się corocznie o 6%. Różnice niewielkie, a po 40 latach budzimy się w innym świecie.
Świat jest rzeczywiście inny, gdy porównamy (grafika XXX0 energetyczny krajobraz sprzed 45 lat i obecnie. W tamtych czasach Stany Zjednoczone Ameryki konsumowały 1/3 światowej energii, zaś kraje Unii Europejskiej ponad ¼. To sprawiało, że świat Zachodu bezwzględnie dominował, zużywając 60% światowych zasobów. Chiny konsumowały wtedy znacznie mniej zasobów energetycznych, bo tylko niecałe 5%. Dzisiaj zużywają 18% i wyrosły na drugą energetyczną potęgę po USA, które łącznie z EU zużywają dziś jedynie 36% energii świata. To znaczące zmniejszenie udziału w świecie energetycznym, jednak kraje b. ZSRR prawie dwukrotnie zmniejszyły swój udział w światowym zużyciu energii. A choć Polska do Związku Radzieckiego nie należała a jedynie do „obozu” - przeżyliśmy to samo zjawisko: jeśli zużywaliśmy w 1965 r. 1,7% światowej energii, to dziś zużywamy jej dwukrotnie mniej – 0,86%. W globalnym znaczeniu energetycznym mamy w Polsce dokładnie odwrotny trend od chińskiego(w tym „chińskim” raporcie pozwalam sobie na porównania z rozwojem energetycznym Polski, wnioski pozostawiam Czytelnikom).
Energia zużywana jest w Chinach głównie do produkcji i coraz więcej – obecnie ponad połowę (54%) zużywa jej przemysł ciężki. Produkcja stali, cementu i aluminium – to liderzy światowi. Ale nie tylko to – Chińczycy niedawno stali się największym światowym producentem samochodów, wyprzedzając Japonię. Chińczycy jeszcze dzisiaj kupują mniej samochodów niż Amerykanie (9,1 mln rocznie wobec 13,5 mln w USA), ale przy tej dynamice wkrótce także tutaj staną się liderem. Chiny są krajem przede wszystkim produkującym a nie konsumującym - żeby rozwinąć swój własny przemysł samochodowy, obłożyły import aut potężnymi cłami. Produkują na własne potrzeby, rozwijają swój własny przemysł (a co za tym idzie wysoko wykwalifikowane kadry), bo nie chcą stracić szansy w branży, w której rozwój jest pewny – dzisiaj samochody ma zaledwie 2–3% mieszkańców.
Dlatego przyglądając się rozwojowi zużycia energii w Chinach, można tylko westchnąć: „imponujące!” lub młodzieżowo jęknąć „uau!” (w wersji oryginalnej: „wow!”).
Energia – światowa zmiana
Energia, jej zużycie, produkcja, import, polityka wewnętrzna, stosunki z sąsiadami i światem - dają ciekawy wgląd w specyfikę Państwa Środka. W niewiarygodny wręcz sukces ekonomiczny, filozofię, którą stosują wobec problemów, jakie pokonują na drodze do znaczenia w świecie i dobrobytu mieszkańców.
Chiny, pomimo faktu, że „od zawsze” były krajem o największej ilości mieszkańców, były nieznaczącym konsumentem energii. W 1965 roku Chiny zużywały niecałe 5% światowej energii. Po 40 latach rozwoju w 2008 r. udział Kraju Środka w światowej konsumpcji wynosił 18%. A warto pamiętać, że ludność Chin to 19% światowej populacji, tak więc nawet po 30 latach dynamicznego wzrostu ten kraj nie osiągnął średniej światowej. Żeby uzmysłowić, jak taki skok się dokonuje, wystarczy porównać średni światowy wzrost zużycia energii – wynosił 2,6% rocznie, podczas gdy chiński rozwój dokonywał się corocznie o 6%. Różnice niewielkie, a po 40 latach budzimy się w innym świecie.
Świat jest rzeczywiście inny, gdy porównamy (grafika XXX0 energetyczny krajobraz sprzed 45 lat i obecnie. W tamtych czasach Stany Zjednoczone Ameryki konsumowały 1/3 światowej energii, zaś kraje Unii Europejskiej ponad ¼. To sprawiało, że świat Zachodu bezwzględnie dominował, zużywając 60% światowych zasobów. Chiny konsumowały wtedy znacznie mniej zasobów energetycznych, bo tylko niecałe 5%. Dzisiaj zużywają 18% i wyrosły na drugą energetyczną potęgę po USA, które łącznie z EU zużywają dziś jedynie 36% energii świata. To znaczące zmniejszenie udziału w świecie energetycznym, jednak kraje b. ZSRR prawie dwukrotnie zmniejszyły swój udział w światowym zużyciu energii. A choć Polska do Związku Radzieckiego nie należała a jedynie do „obozu” - przeżyliśmy to samo zjawisko: jeśli zużywaliśmy w 1965 r. 1,7% światowej energii, to dziś zużywamy jej dwukrotnie mniej – 0,86%. W globalnym znaczeniu energetycznym mamy w Polsce dokładnie odwrotny trend od chińskiego(w tym „chińskim” raporcie pozwalam sobie na porównania z rozwojem energetycznym Polski, wnioski pozostawiam Czytelnikom).
Energia zużywana jest w Chinach głównie do produkcji i coraz więcej – obecnie ponad połowę (54%) zużywa jej przemysł ciężki. Produkcja stali, cementu i aluminium – to liderzy światowi. Ale nie tylko to – Chińczycy niedawno stali się największym światowym producentem samochodów, wyprzedzając Japonię. Chińczycy jeszcze dzisiaj kupują mniej samochodów niż Amerykanie (9,1 mln rocznie wobec 13,5 mln w USA), ale przy tej dynamice wkrótce także tutaj staną się liderem. Chiny są krajem przede wszystkim produkującym a nie konsumującym - żeby rozwinąć swój własny przemysł samochodowy, obłożyły import aut potężnymi cłami. Produkują na własne potrzeby, rozwijają swój własny przemysł (a co za tym idzie wysoko wykwalifikowane kadry), bo nie chcą stracić szansy w branży, w której rozwój jest pewny – dzisiaj samochody ma zaledwie 2–3% mieszkańców.
Węgiel
Przegląd surowców energetycznych zacznijmy od węgla, bowiem jest on chińską specjalnością - i to Polskę z Chinami łączy. W 1980 r. Chiny wydobywały 0,616 miliarda ton (dane wg BP Statistical Report 2009), natomiast w 2008 r. – 2,8 miliarda ton. To jest trzy i pół-krotny wzrost w ciągu 30 lat. W tym samym czasie Polska wydobywała w 1980 r. 199 milionów ton, a w 2008 r. – tylko 144 mln t, czyli zanotowaliśmy spadek o 38%.
Chiny są największym producentem węgla na świecie. Wydobywają go aż 42% światowej produkcji, następne w kolejności Stany Zjednoczone wydobywają „zaledwie” 18%. Daleko w tyle są Indie (5,8%), Rosja (4,6%) czy Południowa Afryka (4,2%). Węgiel zapewni im także 66% energetycznych potrzeb, co czyni je pod tym względem bardzo podobne do Polski a jednocześnie powoduje, że niechętnym okiem patrzą na Azję ekolodzy (podobnie i na Polskę), przejęci teorią globalnego ocieplenia.
Chiny mają zasobów jednak znacząco mniej niż produkują – jest to 14% złóż światowych, odkrytych i udokumentowanych. Jednak nawet tak niewielkie zasoby wystarczą im obecnie na 41 lat wydobycia, bowiem gdy wzmożone zużycie surowców energetycznych staje się podstawowym problemem politycznym, węgiel okazuje się bardzo bezpiecznym surowcem. Jest wydobywany w kraju i nie zagrażają mu ani zmienne stosunki polityczne z sąsiadami, ani piraci somalijscy.
W Chinach (podobnie jak do niedawna i w Polsce) krajowego wydobycia wystarcza na zaspokojenie własnych potrzeb. Złoża węgla są skupione głównie w środkowej i północnej części tego wielkiego kraju. Znaczące zasoby położone w części południowo-zachodniej (bliższej Europy) – są jednak znacznie trudniej wydobywalne.
W oparciu o węgiel rozwija się bardzo dynamicznie energetyka. Żeby oddać skalę tego zjawiska, wystarczy powiedzieć, że co tydzień oddawane są dwie nowe elektrownie węglowe. Zamiast więc być kulą u nogi, jak to się dzieje w Europie i Polsce, stał się bazą rozwoju nowoczesnych technologii, gdyż Chiny zapracowały na rolę światowego lidera w rozwoju nowoczesnych technologii energetycznych (znacznie mniej szkodliwych dla środowiska) - opartych o „czarne złoto”. Ich udział w nowych projektach to dzisiaj jeszcze tylko kilkanaście procent, ale rząd zobowiązał inwestorów do zamykania starych instalacji – za każdą nową – jedną starą i trującą środowisko. To napędza koniunkturę i rozwój branży.
Węgiel w Chinach jest eksploatowany bardzo intensywnie, co też ma dramatyczne skutki, gdyż jest to kraj, w którym bardzo często zdarzają się wypadki górnicze. Niestety, taka jest często cena rozwoju społeczności, które szybko chcą wyjść z ubóstwa.
Ropa naftowa
Nienasycony naftowy chiński smok – to określenie rzeczywiście pasuje do chińskiego zużycia ropy naftowej. To także niewyobrażalna dynamika. Rok 1965 – Chiny zużywają jedynie 11 mln ton ropy, w 1980 – już 85 mln ton (przy miliardzie mieszkańców!), dzisiaj Chiny zużywają 376 milionów ton – wzrost o 342%. W rekordowym 2004 roku Chiny zwiększyły konsumpcję o 0,9 mln baryłek dziennie ropy, co stanowiło 1/3 światowego wzrostu. Dzisiaj, gdy świat zachodni zmniejsza zużycie ropy – w skali globalnej ono stale rośnie – i to właśnie głównie dzięki popytowi tej wielkiej azjatyckiej gospodarki.
Jeśli patrzeć na trendy dłuższe, to do 1985 r. konsumpcja na świecie zwiększyła się o 1120 mln ton (do prawie 4 miliardów w 2008 r.) - o 35%. W tym samym czasie Chiny zwiększyły swoje zużycie dwukrotnie (193%), a ich udział w rynku naftowym to szybka historia gwałtownych zmian. W 1985 to 3%, dzisiaj to 10% - to drugi po USA konsument ropy naftowej na świecie… Wykres XXX pokazuje, jak dynamicznie ten proces się odbywał. USA zwiększyło konsumpcję ropy dość szybko (o 23%), Europa już dużo wolniej (12%). Z podobną do chińskiej dynamiką rozwijały się Korea Południowa czy Indie, ogromy skok zanotował region Bliskiego Wschodu, zaś potężne załamanie konsumpcji przeżyły kraje byłego ZSRR, gdzie ropy zużywa się o prawie połowę mniej.
W tym czasie w Polsce w 1985 r. zużyto prawie 17 mln ton, a w 2008 r. – 25 mln ton. Zanotowaliśmy wzrost o 45%, spowodowany głównie zwiększeniem ilości samochodów i podniesieniem standardów życia. W chińskim zużyciu ropy występuje zupełnie inne, bardzo ciekawe zjawisko. Chiny nie tylko importują ropę, żeby napędzać nią samochody, a tak się dzieje w Polsce i na całym Zachodzie. W Państwie Środka głównym użytkownikiem ropy naftowej i jej produktów jest przemysł, potrzebna jest ona do produkcji dóbr, które nabywa cały świat.
Jednak z zasobami ropy naftowej jest zupełnie inaczej niż z węglem. To kraj bardzo ubogi pod względem zasobów ropy. Ma ich jedynie 1,2% światowych zasobów (wg dzisiejszego wydobycia wystarczyłoby na 11 lat). Nie ma więc wystarczająco ropy, by zaspokoić potrzeby krajowe. Wydobywają 190 mln ton rocznie, więc drugie tyle przychodzi zaspokoić z importu. Konieczny jest import i tu zaczynają się przygody z chińską ekspansją naftową w poszukiwaniu zasobów.
Gaz ziemny
Gaz ziemny jeszcze niedawno był mało znaczącym składnikiem energetycznego bilansu. W 2005 r. zajmował w nim jedynie 2,8%, gdy w 2010 r. - już prawie dwa razy więcej (5,3%). Rozwija się najszybciej ze wszystkich surowców energetycznych. Praktycznie cały ten wzrost popytu krajowego zaspokojono poprzez krajową produkcję. I tu trzeba podkreślić jedną rzecz, która także występowała przy węglu, jednak w gazie ziemnym, ze względu na skromne zasoby, było ją dużo trudniej zrealizować. Otóż Chiny w energetycznym zabezpieczeniu swego przemysłowego rozwoju postawiły przede wszystkim na krajowe surowce. Nie zaniedbały ich (co można powiedzieć o Polsce), zwiększyły znacząco wydobycie i przez pierwsze dziesiątki lat były prawie całkowicie samowystarczalne, będąc także eksporterem energii elektrycznej. To bardzo specyficzne dla chińskiego myślenia.
Przy produkcji rocznej 76 mld m3 (18 razy większa od polskiej) konsumuje 81 mld m3 (jedynie 6 razy więcej od Polski), czyli importuje 5 mld m3 - dwa razy mniej niż my. Własna produkcja to ogromne osiągnięcie chińskie, jeśli pamiętać, że w 1970 roku wydobywali niecałe 3 miliardy m3, podczas gdy w Polsce wydobycie wynosiło wtedy 5 mld. Oni zwiększyli 25 razy, my trochę zmniejszyliśmy. Chiny posiadają bardzo skromne zasoby gazu ziemnego wobec swoich potrzeb - posiadają jedynie 1,3% światowych zasobów, choć udokumentowanych zasobów mają na 32 lata.
Globalne poszukiwania
Choć Chiny inwestują we własne wydobycie (widać, o ile więcej wydobywają), to krajowych zasobów ropy czy gazu nie wystarczy dla tak intensywnego rozwoju. To powoduje, że gaz ziemny stał się zaraz po ropie surowcem, za którym Chiny rozpoczęły zagraniczne poszukiwania. Przede wszystkim wśród swoich sąsiadów. Najwcześniej i już skutecznie znalazły metan w rejonie Australii. I pierwsze duże ilości importowanego gazu trafiły tam przez terminale LNG. Ostatni kontrakt na gaz z gigantycznego australijskiego pola Gorgon o wartości 50 miliardów $ jest największym kontraktem handlowym w historii Australii. Chiny są tutaj także potężnym inwestorem, oferującym dzisiaj pieniądze a przyszłe dostawy. Oferta 4 miliardów dla Turkmenistanu zaowocowała otwarciem w końcu ubiegłego roku wielkiego rurociągu, który będzie zaopatrywał zachodnie prowincje chińskie, ale także dzięki ogromnemu rurociągowi z zachodu na wschód Chin, zaopatrywał uprzemysłowione wschodnie wybrzeże.
Chiny, a właściwie wielkie państwowe koncerny energetyczne, szukają dzisiaj po całym świecie zasobów różnych surowców energetycznych. Dosłownie po całym świecie. Zaczynając od Afryki, gdzie wielka firma CNPC wykupiła ostatnio złoża ropy naftowej w Angoli za 5 miliardów dolarów, poprzez inwestycje w krajach Zatoki Perskiej, gdzie podpisują długoterminowe kontrakty lub inwestują własne pieniądze w złoża, których nie chce lub blokuje Zachód (jak choćby w Iranie). Od Rosji ropę kupują, oferując potężne kredyty na rozwinięcie wydobycia i budowę rurociągów (ostatnio pożyczyli na to rosyjskim firmom Rosnieft i TransNiefti 25 miliardów dolarów). Ale także nie zrażają się niechęcią Ameryki dla ich inwestycji na kontynencie amerykańskim. Po porażce w nabyciu Unocal, Chińczycy przejmują większościowe udziały w kanadyjskich projektach wydobycia ropy naftowej z kanadyjskich łupków bitumicznych. Łącznie w 2009 r. chińskie firmy państwowe wydały 46 miliardów $ na zakupy energetycznych aktywów na całym świecie.
Energetyczna drabina
Chiny znajdują się na początku rozwoju tak produkcyjnego jak i konsumpcyjnego. Jeśli patrzeć na dochody mieszkańców (PKB) i ściśle z tym skorelowane zużycie energii, to widać, że Chiny są na początku drogi. Wszystkie powyższe imponujące liczby nie zmienią faktu, że w tych parametrach Chiny są znacznie dalej niż choćby sąsiadująca z nimi Korea, nie mówiąc już o Japonii. Wykres XXX pokazuje zużycie energii (w baryłkach ekwiwalentu ropy) na głowę mieszkańca. Chiny są w 2008 r. trochę poniżej średniej światowej (znacznie wyżej i bliżej krajów rozwiniętych jesteśmy my). Kraje, które jeszcze pół wieku temu były na porównywalnym poziomie pod względem zużycia energii na mieszkańca, jak Tajwan czy Korea Południowa, dzisiaj zużywają znacznie więcej. Ich marsz do dobrobytu zaczął się bezpośrednio po II Wojnie Światowej. Chiny przez ten czas przechodziły szaleństwa komunizmu – w czasie Rewolucji Kulturalnej lat 60. w jednym roku zużycie energii potrafiło spaść o 28%.
Jednak przed światem energii stoi wielkie wyzwanie, które budzi obawy na kształt tych z Raportu Rzymskiego czy ruchu Peak Oil. Jeśli Chiny chcą zająć miejsce wśród krajów o porównywalnym z zachodnim poziomie konsumpcji – jaki efekt będzie to miało na energetyczne możliwości świata zaspokojenia tych potrzeb? To przecież nie tylko Chiny, za nimi idzie cały rozwijający się świat... Czekają nas ciekawe energetyczne wyzwania.
Podsumowując, można powiedzieć, że liczby i procenty są mało fascynujące, aczkolwiek w energii to one świadczą o dynamice rozwoju, o wzroście poziomu życia mieszkańców jakiegoś kraju. Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy będą narzekać, że wzrost zużycia energii to straszne zagrożenie dla klimatu i całego świata. Jednak ich głosy nie mogą znaleźć oddźwięku w krajach, gdzie więcej jest samochodów niż kierowców posiadających prawa jazdy i standardem jest kilka samochodów w rodzinie. Jednak nie tam, gdzie większe zużycie energii oznacza dotarcie z prądem do wiosek, które go nigdy nie posiadały, podnosi niebotycznie standardy życia, daje możliwość przemieszczania się ludzi między odległymi miejscowościami – tam te głosy nie robią wrażenia. A na tym wszystkim korzysta jeszcze świat, konsumując tanie i coraz lepsze chińskie produkty. Dlatego przykład Chin jest fascynujący, gdyż pokazuje jak pracowity naród potrafi najtaniej na świecie wytwarzać dobra dla całego świata. Do tego potrzebna jest energia. Jej rozwój w tym wielkim kraju daje wgląd w istotę fenomenu Kraju Środka.
Chiny znajdują się na początku rozwoju tak produkcyjnego jak i konsumpcyjnego. Jeśli patrzeć na dochody mieszkańców (PKB) i ściśle z tym skorelowane zużycie energii, to widać, że Chiny są na początku drogi. Wszystkie powyższe imponujące liczby nie zmienią faktu, że w tych parametrach Chiny są znacznie dalej niż choćby sąsiadująca z nimi Korea, nie mówiąc już o Japonii. Wykres XXX pokazuje zużycie energii (w baryłkach ekwiwalentu ropy) na głowę mieszkańca. Chiny są w 2008 r. trochę poniżej średniej światowej (znacznie wyżej i bliżej krajów rozwiniętych jesteśmy my). Kraje, które jeszcze pół wieku temu były na porównywalnym poziomie pod względem zużycia energii na mieszkańca, jak Tajwan czy Korea Południowa, dzisiaj zużywają znacznie więcej. Ich marsz do dobrobytu zaczął się bezpośrednio po II Wojnie Światowej. Chiny przez ten czas przechodziły szaleństwa komunizmu – w czasie Rewolucji Kulturalnej lat 60. w jednym roku zużycie energii potrafiło spaść o 28%.
Jednak przed światem energii stoi wielkie wyzwanie, które budzi obawy na kształt tych z Raportu Rzymskiego czy ruchu Peak Oil. Jeśli Chiny chcą zająć miejsce wśród krajów o porównywalnym z zachodnim poziomie konsumpcji – jaki efekt będzie to miało na energetyczne możliwości świata zaspokojenia tych potrzeb? To przecież nie tylko Chiny, za nimi idzie cały rozwijający się świat... Czekają nas ciekawe energetyczne wyzwania.
Podsumowując, można powiedzieć, że liczby i procenty są mało fascynujące, aczkolwiek w energii to one świadczą o dynamice rozwoju, o wzroście poziomu życia mieszkańców jakiegoś kraju. Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy będą narzekać, że wzrost zużycia energii to straszne zagrożenie dla klimatu i całego świata. Jednak ich głosy nie mogą znaleźć oddźwięku w krajach, gdzie więcej jest samochodów niż kierowców posiadających prawa jazdy i standardem jest kilka samochodów w rodzinie. Jednak nie tam, gdzie większe zużycie energii oznacza dotarcie z prądem do wiosek, które go nigdy nie posiadały, podnosi niebotycznie standardy życia, daje możliwość przemieszczania się ludzi między odległymi miejscowościami – tam te głosy nie robią wrażenia. A na tym wszystkim korzysta jeszcze świat, konsumując tanie i coraz lepsze chińskie produkty. Dlatego przykład Chin jest fascynujący, gdyż pokazuje jak pracowity naród potrafi najtaniej na świecie wytwarzać dobra dla całego świata. Do tego potrzebna jest energia. Jej rozwój w tym wielkim kraju daje wgląd w istotę fenomenu Kraju Środka.
Autor: Andrzej Szczęśniak
Artykuł został opublikowany w magazynie "Chemia Przemysłowa" nr 3/2010
Polecane źródła:
BP Statistical Review 2009
Energy and Geopolitics in China - Robert Ebel CSIS
China Energy – Guide for the perplexed – Daniel Rosen. Peterson Institute.