Partner serwisu
20 marca 2017

Szczęśniak: Drogi gaz? Dwa razy poproszę

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

Jest taki dowcip o Szkotach, jak wiadomo – najbardziej skąpym narodzie świata. Przychodzi Szkot na bazar i chce kupić koszulę. Długo marudzi sprzedawcy, że drogi, że nie taki jakby sobie wymarzył, że może jakiś upust… Zniecierpliwiony sprzedawca, widząc, że maruder odstrasza mu klientów, mówi: „Panie weź pan za darmo i idź już!”. Szkot ucieszony: „Za darmo? To dwie poproszę”.

Szczęśniak: Drogi gaz? Dwa razy poproszę

Ale my nie o Szkotach, my o gazie.

We wtorek 14 marca PGNiG ogłosiło podpisanie aneksu do umowy z 2008 r. Podwoiliśmy w nim ilości sprowadzanego do Polski gazu skroplonego LNG.

Przypomnijmy historię tego problemu.  29 czerwca 2009 r. po trwających ponad rok (od wiosny 2008 r.) negocjacjach PGNiG i Qatargas podpisały w Katarze kontrakt o zakupie miliona ton rocznie (ok. 1,4 miliarda m3, czyli 15 terawatogodzin) skroplonego gazu. I to przez 20 lat. I na zasadzie „take or pay”. I ceny zależne od notowań ropy naftowej. A więc kontrakt zawierał wszystkie elementy, tak krytykowane przy kontrakcie jamalskim. I po cenie, która mimo wielu obietnic nie została nigdy opublikowana, ale o której wiadomo, że jest bardzo wysoka. Mogę powiedzieć, że jest jedną z najwyższych znanych cen kontraktowych w światowych transakcjach LNG. Wystarczy zauważyć, że aby cena dostawy (bez regazyfikacji) była na poziomie 70 zł za MWh (dzisiejszy poziom cen giełdowych), to ropa musiałaby kosztować 20 dolarów, a jak wiadomo, kosztuje ponad 50 dolarów.

Jeszcze przed podpisaniem kontraktu w listopadzie 2008 r. sam premier Tusk pofatygował się do Kataru i Kuwejtu, choć jak wracał, to minę miał nietęgą. Do kamery telewizyjnej mruknął, że „ten gaz do najtańszych to nie należy”. Jednak przeważyły inne względy i kontrakt podpisano.

W przestrzeń publiczną poszły teorie  w rodzaju „katarski gaz za stocznie”. Rozpisywano się, że kupujemy drogi gaz, ale jakiś katarski inwestor uratuje nasze stocznie. Katarski inwestor okazał się czystym wymysłem, a stocznie zamknięto. I z całej tej koronkowej operacji (jak to w „Weselu” Chochoł wieszczył) „ostał się nam ino”… katarski gaz.

Później mieliśmy drobne kłopoty z terminem oddania gazoportu, dlatego zamiast od lipca 2014 roku, gaz odbieramy od czerwca 2016 r. Dwa lata opóźnienia spowodowały, że nie było możliwości renegocjacji formuły cenowej. Walczyć trzeba było o uniknięcie kar umownych. Przypomnę, że podobna sytuacja była przy budowie rurociągu Jamał w końcu lat 90-tych. Także nie wywiązaliśmy się ze zobowiązań kontraktowych i taryfy przesyłowe za tranzyt rosyjskiego gazu są bardzo niskie.

Jeśli ktoś pamięta, jak bardzo gazety, telewizje, media internetowe pastwiły się nad cenami rosyjskiego gazu, to w przypadku kontraktu katarskiego mamy do czynienia ze zjawiskiem całkowicie przeciwnym. Tę kluczową sprawę w podwojonym kontrakcie katarskim pominięto grobowym milczeniem. Oczywiście jeśli nie liczyć prób podejmowanych przez portale, które trudno zaliczyć do rzetelnych źródeł informacji, które piszą na przykład, że „drugi kontrakt katarski obniży koszt jednostkowy zakupu LNG”. Kluczowe jest słowo „jednostkowy”. Oczywiście, obniżą koszt regazyfikacji, choć i tak niewiele, bo jak pokazywałem w analizie „Ile będzie kosztował gazoport?”, koszt jednostkowy regazyfikacji w niewielkim stopniu zależy od wolumenu. A koszt regazyfikacji to ułamek kosztów zakupu.

W rzeczywistości bowiem kosztownej formuły cenowej nie zmieniono. Jak mówi prezes Woźniak „bierzemy pod uwagę możliwość spadku cen LNG”, ale dopiero „w perspektywie 2022-26”. Nic więc dziwnego, że kilka dni po „wyjątkowo korzystnym kontrakcie”, URE podwyższyło taryfy PGNiG. Dla dużych odbiorców gaz zdrożał aż o 8 procent. Na szczęście tym razem nie podniesiono opłat za przesył i dystrybucję. Oczywiście taryfa nie obejmuje nowych, podwojonych dostaw z Kataru, które wystartują na początku przyszłego roku. I sygnał jest oczywisty – za te ekstrawaganckie kontrakty ktoś musi zapłacić.

Złośliwi mówią, że Poznaniacy to Szkoci wygnani z kraju za skąpstwo. Jednak nie wydaje mi się, by Poznaniacy rządzili w PGNiG czy mieli cokolwiek do powiedzenia w polskim gazie. Wręcz przeciwnie, bawimy się doskonale według zasady z czasów saskich „zastaw się, a postaw się”.

fot.: 123rf.com/zdjęcie ilustracyjne

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ