W ostatnim czasie, na wszystkich konferencjach branżowych, całe debaty poświęcano problemowi zdefiniowania pojęcia „innowacyjność”. Czym jest ona dla pana?
Innowacyjność kojarzy mi się z otwartością, z codziennym poszukiwaniem usprawnień i unikaniem rutyny – co jest bardzo trudne i z czym mamy w zakładach duży problem. To również globalizacja i otwarcie na różnego rodzaju poglądy oraz na korzystanie z doświadczeń innych.
Pojęcie „innowacyjność” nie kojarzy mi się tylko z R&D, choć w Synthosie postawiliśmy na ten obszar i wydajemy na niego duże pieniądze, które w kolejnych latach będą jeszcze większe. Tu chodzi jednak o sposób działania każdej organizacji – czy taka codzienna chęć doskonalenia i rozwijania się jest wpisana w kulturę zakładu? Wydaje mi się, że osiągnięcie takiego stanu to jest to, co mógłbym nazwać innowacyjnością.

Synthos podkreśla, że chce być innowacyjną firmą. Czy w tej innowacyjności, nowoczesności jest miejsce na utrzymanie ruchu?
Synthos jest na dobrej drodze, aby być firmą innowacyjną. Jednak to nie jest proces, który można przeprowadzić w ciągu roku. Tu potrzeba paru lat, aby osiągnąć pożądany stan. W innowacyjności jest z pewnością miejsce na utrzymanie ruchu, gdyż to jeden z ważniejszych obszarów działalności firmy. UR to przede wszystkim ciągłe szukanie nowych możliwości poprawy sprawności i efektywności maszyn i urządzeń, aby nie ograniczać się tylko do codziennych napraw i prewencji, która w UR jest zresztą najważniejsza. Zdobywać nowe kwalifikacje, udoskonalać systemy, wymieniać się doświadczeniami z kolegami – to jest innowacyjność w UR.

Rozmawiała Aleksandra Grądzka-Walasz

fot: Synthos

 Jak zamówić prenumeratę czasopisma drukowaną/elektroniczną