Polski handel zagraniczny: Produkty mineralne
„Polska węglem stoi”? Nie do końca – dziś tego surowca znacznie więcej importujemy, niż eksportujemy. Produkty mineralne (czyli oprócz węgla również ropa, gaz czy energia elektryczna) to kategoria, w której w ubiegłym roku odnotowaliśmy największy deficyt handlowy.
Bilans handlu zagranicznego był w 2017 r. ujemny i wynosił 10,7 mld euro – niemal dwa razy tyle, co łączna wartość eksportu surowców. Łączny import produktów mineralnych zamknął się w kwocie 16,1 mld euro i był aż o jedną trzecią większy niż w ubiegłym roku.
Niemal połowę tej kwoty pochłonął import ropy naftowej i gazu ziemnego. Jakie jeszcze surowce musimy nabywać na zagranicznych rynkach? Od kogo importujemy najwięcej?
ROPA NAFTOWA
W raporcie podsumowującym wyniki handlu zagranicznego w 2017 r. raporcie Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii ropa naftowa i gaz ziemny znalazły się na drugiej pozycji na liście towarów o największej wartości importu – w ubiegłym roku wydaliśmy na nie blisko 8 mld euro. Więcej kosztował nas jedynie import samochodów osobowych. Nieco niżej, na 6. miejscu, znajdziemy również oleje ropy naftowej, benzynę, naftę, oleje napędowe, opałowe i inne. Wartość ich importu wyprzedziła eksport o ponad 1,5 mld euro.
– W Polsce nie ma wielkich złóż ropy naftowej i gazu. I ich nie będzie. Jako geolog mówię to publicznie. Polska importuje 95 proc. ropy i 60 proc. gazu – mówił w wywiadzie dla Money.pl dr Michał Wilczyński, były Główny Geolog Kraju. Od razu uspokoił jednak, że jeśli chodzi o zaopatrzenie w ropę, Polska jest bezpieczna, ponieważ może kupować ją z różnych źródeł.
Surowiec napływa do kraju głównie z Rosji – choć dostawy od naszego wschodniego sąsiada od 2015 r. systematycznie maleją, wciąż stanowią blisko 80 proc. importu. Pozostała część ropy pochodzi m.in. z Arabii Saudyjskiej, Iraku, Kazachstanu czy Norwegii. Na miejscu jej przerobem zajmują się przede wszystkim PKN Orlen i Grupa LOTOS, które już w przyszłym roku mają połączyć się w jedną spółkę. Pod skrzydłami tego naftowego giganta znajdzie się łącznie siedem rafinerii w Polsce (razem z tymi największymi, w Płocku i Gdańsku) oraz dwie za granicą (w Czechach i na Litwie).
GAZ ZIEMNY
Konsumpcja gazu rośnie z roku na rok (w 2017 r. zużyliśmy 17 mld m3), a krajowe wydobycie jest w stanie zaspokoić jedynie ok. 25 proc zapotrzebowania. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) musi więc sprowadzać go z zagranicy – przede wszystkim od rosyjskiego Gazpromu. Choć w ostatnich latach wraz z rosnącym popytem malał udział importu z Rosji (w 2015 r. było to aż 90 proc. całego importu gazu, podczas gdy w 2017 r. już 70 proc.), w tej kwestii jeszcze przynajmniej przez kilka lat pozostaniemy zależni od naszego wschodniego sąsiada.
Struktura importu gazu nie powinna ulec większym zmianom przynajmniej do 2022 r. Wtedy bowiem wygasają postanowienia tzw. kontraktu jamalskiego, który podpisaliśmy z Gazpromem w 1996 r. Na jego mocy PGNiG zobowiązane jest do kupienia przynajmniej 80 proc. z 10,2 mld m3 gazu, które każdego roku oferuje nam Gazprom. W kontrakcie zawarta jest tzw. klauzula „bierz albo płać” – nawet jeśli odmówimy odbioru gazu, wciąż musimy za niego zapłacić.
Transportowany przez gazociąg Jamał-Europa gaz z Rosji w krajowym imporcie uzupełnia ciekły gaz ziemny, czyli LNG. Jego dostawy odbiera gazoport w Świnoujściu, gdzie przypływają przede wszystkim tankowce z Kataru. LNG importujemy również – choć w znacznie mniejszej części – m.in. z Norwegii czy USA.
Gaz to nie tylko import, ale również eksport. PGNiG oraz PKN Orlen wysyłają surowiec na Ukrainę, która w 2016 wstrzymała dostawy gazu z Rosji.
WĘGIEL
Choć w wielu głowach przetrwało przekonanie, że “Polska węglem stoi”, to zdanie śmiało można dziś uznać za mit. Nie wziął się on oczywiście znikąd – w latach 60. i 70. polski węgiel rzeczywiście stanowił blisko 1/5 światowego eksportu tego surowca. Dziś jednak sytuacja wygląda nieco inaczej. Po dwóch latach pozycji eksportera netto (gdy kopalnie wysyłały za granicę więcej węgla, niż przybywało go do kraju), znów jesteśmy importerem węgla. Jak wynika z raportu MPiT, w 2017 import wzrósł ponad dwukrotnie w porównaniu do 2016, osiągając łączną wartość nieco ponad 1,3 mld euro (wartość eksportu: ok. 745 mln euro).
Według danych Agencji Rozwoju Przemysłu w ubiegłym roku kupiliśmy blisko 13,4 mln ton węgla kamiennego – najwięcej od 2011 r., kiedy do Polski importowano niemal 15 ton. Większość surowca sprowadzamy z Rosji, ale swój udział w polskim imporcie węgla mają również takie kraje, jak USA, Kolumbia Kazachstan czy Australia.
Importem po raz pierwszy zajął się nawet… wiodący eksporter polskiego węgla, czyli katowicka spółka Węglokoks. W ubiegłym roku firma wysłała za granicę najmniej węgla w swojej ponad 60-letniej historii, dlatego konieczne było sprowadzenie surowca z zagranicy. – W związku z dużym zapotrzebowaniem na rynku krajowym, polscy producenci są znacznie mniej zainteresowani eksportem. Światowe rynki węgla są chłonne i wciąż jesteśmy w stanie uzyskać wyższe ceny niż osiągane w kraju, ale potrzebujemy dostępnego surowca – tłumaczył w oficjalnym komunikacie prezes spółki Sławomir Obidziński.
Znacznie lepiej niż węgiel kamienny ma się polski koks – w raporcie MPiT znajdziemy go wśród 50 towarów dominujących w eksporcie. W 2017 r. łączna wartość sprzedanego za granicę koksu, półkoksu i węgla retortowego zamknęła się w sumie 1,67 mld euro. Ten wynik to w większości zasługa Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która swój koks sprzedaje m.in. do Niemiec, Austrii, Włoch czy Indii.
SREBRO
Choć „czarne złoto” nie lśni może tak jak kiedyś, śmiało możemy się nazwać światowym gigantem jeśli chodzi o eksport srebra. To zasługa należącej do KGHM Huty Miedzi Głogów, w której od początku lat 90. funkcjonuje Wydział Metali Szlachetnych. Tam z zanieczyszczeń powstałych przy procesie elektrorafinacji miedzi odzyskuje się zarówno czyste srebro, jak i złoto.
Sprzedaż srebro stanowi dziś około 15 proc. przychodów KGHM, które trzykrotnie cieszyło się pozycją lidera w rankingu jego największych producentów na świecie według World Silver Survey (w ubiegłym roku spółka musiała się zadowolić drugim miejscem). Niemal cała produkcja szlachetnego kruszca trafia na eksport – przede wszystkim do Wielkie Brytanii, Belgii i USA.
PRĄD
Oprócz ropy, gazu i węgla jesteśmy również importerem netto prądu. Kupujemy go przede wszystkim ze Szwecji, Litwy i Ukrainy. Jak wynika z danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych, w ubiegłym roku bilans handlu energią elektryczną był ujemny i wyniósł około 2,6 terawatogodzin (TWh). Według poświęconego energetyce portalu WysokieNapiecie.pl to najgorszy wynik od 30 lat – import netto w 2017 r. był najwyższy od schyłku PRL!
Dlaczego polski prąd cieszy się małą popularnością na zagranicznych rynkach? Powód jest prosty: wysokie ceny w hurcie. Energia z Polski jest najdroższa w całym regionie. To z kolei wynika bezpośrednio ze struktury polskiej energetyki, opartej przede wszystkim na starych i drogich w utrzymaniu elektrowniach węglowych. Udział „zielonej energii”, pochodzącej z odnawialnych źródeł takich jak woda, promieniowanie słoneczne czy wiatr wciąż jest bardzo niski, oscylując w okolicach 12 proc.
Więcej informacji na portalu ikalkulator.pl.
Komentarze