W ogniu wojny, w cieniu klimatu. Refleksja na temat bezpieczeństwa energetycznego
Mogłoby się wydawać, że nieśmiertelna maksyma Martina Heideggera "Historia narodów uczy, że narody nie uczą się niczego ze swojej historii” ma odniesienie do odległych w czasie wydarzeń. A tymczasem...
Przerwa pomiędzy wielkimi wojnami światowymi, pandemiami zbrodni, które pochłonęły dziesiątki milionów istnień ludzkich, które
skrzywdziły kilka pokoleń i na zawsze odebrały im prawo do życia godnego, trwała niespełna 21 lat.
Po nich przyszły inne, o mniejszym zasięgu: Korea, Wietnam, wojny na Bliskim Wschodzie, niezdobyty nigdy przez obcych Afganistan, Irak, wojny afrykańskie, Jugosławia początku lat dziewięćdziesiątych.
I wreszcie równie bezczelny jak niemiecka agresja na Europę w 1939, a zatem jednak ,,przykładny”, rosyjski zamach na naród ukraiński.
Nie możemy czuć się bezpieczni
Po wielkich konfliktach zbrojnych uczestniczymy w powoływaniu wielkich światowych organizacji, których statuty pełne są deklaracji dobrej woli, pozytywnej ideologii i najlepszych chęci, ale które pozbawione są mocy sprawczej w chwilach naprawdę krytycznych. Podpisujemy sojusze i akty, których niezłomność bywa wiarygodna przede wszystkim wtedy, kiedy pozostają w sferze dokumentów. Pokolenia swoich dzieci wychowujemy w głębokiej wierze, że wojna ostatnia była naprawdę ostatnia i człowiek wreszcie zrozumiał. Jednak wciąż, gdzieś, czasami z naszym moralnym przyzwoleniem, wybucha konflikt, który w przyjętej współczesnej retoryce agresorów i sprawców jest wojną o pokój, demokrację, sprawiedliwość.
System światowych połączeń ekonomicznych, handlowych, a także, a może przede wszystkim, bezlitosna walka konkurencyjna sprawiają, że nawet odległe geograficznie i ideologicznie wojny, obojętne dla nas poza empatią wobec skrzywdzonych z obu
wrogich stron, mogą zagrozić funkcjonowaniu naszego państwa. Bezpośredniego zagrożenia kraju ze wschodu nie trzeba tu chyba przypominać.
W obliczu zagrożenia gospodarki powrót do tego, co własne
Konflikty o znaczeniu lokalnym są w stanie na długo rozchwiać równowagą gospodarki światowej. Takim była wojna Jom Kippur (październik 1973), która poczynając od decyzji OPEC z 22 grudnia 1973, podwyższającej cenę baryłki ropy z 5.092 USD do 11.651
USD, doprowadziła do wejścia w zupełnie nowy etap zarządzania światem przez krwiobieg czarnego złota. Od tego czasu ropa naftowa zyskała status broni politycznej o zasięgu globalnym. W przyszłości miał dołączyć do niej gaz.
Świat (w tym niestety również my) nie do końca wykorzystał i zapamiętał nauki z połowy lat siedemdziesiątych XX w. A przecież wtedy właśnie obok intensyfikacji poszukiwań nowych złóż ropy, niespotykanie szerokim frontem ruszyły badania nad rozwojem znanych i poszukiwaniem nowych źródeł alternatywnych materiałów pędnych. Druga połowa lat 70. to renesans SASOL-u w RPA (kraj objęty wyjątkowo szczelnymi embargo), Fischer-Tropsch w Australii (węgiel kamienny z kopalni odkrywkowych), w USA zgazowanie i nowy etap upłynniania węgla etc.
W PRL ustanowiono wówczas Program Rządowy PR-1 ,,Węgiel”, skupiający wielki potencjał intelektualny z zakresu górnictwa, karbochemii (uczniowie prof. Świętosławskiego i Rogi) i technologii chemicznej. Programu tego nie realizowali partyjni aparatczycy, a renomowane autorytety z pogranicza nauki i praktyki o uznaniu europejskim, a często światowym. Zawierał on zarówno działania rozwojowe w obszarze węglopochodnych materiałów pędnych, jak i przerobu węgla w kierunku produktów nieenergetycznych. Inne kierunki to bezemisyjne koksownictwo i zgazowanie (sic!) węgla. Wreszcie awangardowe w skali globalnej podejście do zastosowań i produkcji metanolu. Epoka sekretarza, co to „...między swymi w górniczej siermiędze...” przeminęła. Jaruzelski interesował się głównie
wojną, którą wypowiedział narodowi. Sprawozdania z realizacji Projektu zamknięto w segregatorach (cyfryzacja była wtedy odległą wizją). Potem nadeszła witana z zapomnianym chyba dziś entuzjazmem transformacja ustrojowa. Niestety, animatorzy jej przemian gospodarczych, pozbawieni zrozumienia przemysłu i jego wizji rozwojowych, wymietli z życia gospodarczego między innymi Instytut
Karbochemii GIG, gdzie była jedna z najnowocześniejszych półtechnicznych instalacji upłynniania węgla i szereg kopalni węgla koksującego. A dziś? Wiemy, że większość tzw. teczek UB jest w miejscu, gdzie powinny się znajdować, a gdzie są segregatory z realizacji PR-1?
Cały artykuł opublikowany został w czasopiśmie "Chemia Przemysłowa" nr 2/2022. Zapisz się na newsletter kierunekCHEMIA.pl, by otrzymywać na bieżąco bezpłatny dostęp do elektronicznej wersji aktualnych numerów pisma.
Komentarze