Popyt na produkty i ceny surowca – nie sprzyja inwestycjom
– Najbliższy rok nie będzie rokiem rozwoju, a wyzwaniem by w najlepszej kondycji przetrwać turbulencje, jakie wywoła spadek cen ropy – mówi Andrzej Szczęśniak, moderator panelu dyskusyjnego: Czy polski sektor naftowy stać na dalszy rozwój?

Żeby zrozumieć, co się w takich przypadkach dzieje, warto przejrzeć archiwa z 2008-2009 roku i przypomnieć sobie, jakie skutki powoduje tak potężne zawirowanie na rynku ropy. Bilanse firm doznają wtedy znaczącego szoku, co wpływa na ich możliwości kredytowe i inwestycyjne.
Z drugiej strony mamy do czynienia z ciągłym spadkiem konsumpcji na polskim rynku. Poprzednie lata były okresem ostrych spadków, uderzających tak w produkcję rafinerii (mniejsza o 4$ w 2013 roku), jak i przede wszystkim w import, który był poduszką osłaniającą naszych producentów. Ujemny bilans polskiego rynku paliw – podstawowy impuls inwestycyjny – kurczy się każdego roku. A wychodzić z nowymi inwestycjami na światowy rynek? Po co? Tam nie ma zysków. Gros dochodów naszych producentów to marże paliwowe, które są pod twardym naciskiem konkurencji zza oceanu i wschodniej granicy. Tak Rosja jak i USA zwiększają eksport produktów na europejski rynek, co uderza w marże i zmniejsza fundusze na rozwój.
Tak więc dwa fundamentalne czynniki – popyt na produkty i ceny surowca – nie sprzyjają inwestycjom.
Dodatkowo nasi producenci zapowiedzieli koncentrację na inwestycjach wydobywczych. Tymczasem spadek cen ropy uderzy w ich dochodowość, nie przekreślając oczywiście, gdyż koszty wydobycia ropy w Polsce to kilkanaście dolarów za baryłkę, praktycznie zerowe podatki dają duże dochody z inwestycji, ale te dochody także będą zmniejszać się.
W mojej opinii nie ma klimatu do wielkich, nowych inwestycji w polskim sektorze rafineryjnym.