Elżbieta Kutyła: Odchodzimy od działań na końcu rury
– Jeśli widzimy swoją szansę na doskonalenie i możemy jeszcze coś zmienić – na istniejących instalacjach – robimy to. Przykładem jest chociażby podczyszczanie ścieków bezpośrednio na wytwórniach. Dzięki temu odchodzimy od działań „na końcu rury” – mówi Elżbieta Kutyła, dyrektor Biura Ochrony Środowiska PCC Rokita SA, która opowiada o planach modernizacji oczyszczalni ścieków, problemach z uciążliwością zapachów i kłopotach z brakiem odpowiednich norm.
Przed panią kolejne wyzwanie: stanowisko nowej dyrektor Biura Ochrony Środowiska w Grupie PCC. Ma pani już swój plan?
– Charakter pracy jest nieco inny, niż miałam do tej pory. Gdy pracowałam na składowisku odpadów przemysłowych,
praca w terenie była codziennością. Tutaj z kolei mierzę się z mnogością zadań administracyjnych, sprawozdawczości i spotkań. A plan? Już mam, ale poczekam z jego ogłoszeniem, aż wszystko okrzepnie. Początek roku w ochronie środowiska jest zawsze bardzo trudny, wszyscy specjaliści nie wychodzą zza biurek i opracowują mnóstwo sprawozdań, zestawień i raportów – ci z czytelników, którzy mają z tym styczność, wiedzą, o czym mówię. Ten aspekt zadań w ochronie środowiska nie jest zgodny z moim charakterem, choć wiem, że to ważna i potrzebna część naszej pracy.
I jak tylko skończy się „praca nad papierami”,ruszacie w teren.
Do końca marca sprawozdajemy, ale już od przyszłego kwartału chciałabym, abyśmy byli więcej
w terenie i na instalacjach. Szkolenia załogi, pomoc w rozwiązywaniu problemów, poprawa estetyki zakładu
– na tym powinniśmy się skupić. Teraz planujemy powiększyć nasz zespół specjalistów. Zakład się stale rozwija, pracujemy na kilkunastu pozwoleniach zintegrowanych i kilku sektorowych, które regulują zakres, w jakim możemy korzystać ze środowiska. Oprócz sprawozdawczości wiąże się z tym konieczność okresowych przeglądów i zmian w pozwoleniach reprezentujemy również zakład w trakcie kontroli z zakresu ochrony środowiska.
Co zasługuje na tytuł „wydarzenia nr 1 ubiegłego roku” dla PCC Rokita?
Bez wątpienia całkowita konwersja i przejście na elektrolizę membranową. W ostatnich kilku latach była to produkcja chloru metodą membranową i rtęciową jednocześnie, taka przejściowa hybryda. Od marca zeszłego roku jest to już całkowita konwersja, dzięki której wyeliminowaliśmy rtęć z procesu produkcyjnego, która – jak wiemy – nie jest mile widziana w środowisku. Aspekty środowiskowe są dziś mocno brane pod uwagę przy projektach inwestycyjnych. W każdym nowym projekcie kładziemy na to duży nacisk. Dziś jestłatwiej, gdyż mamy normy środowiskowe, do których możemy się odnieść przy projektowaniu instalacji i to zarówno jeśli chodzi o aspekty związane z emisją do powietrza, jak i wód czy powierzchni ziemi. Tam z kolei, gdzie widzimy swoją szansę na doskonalenie i możemy jeszcze coś zmienić – na istniejących instalacjach – robimy to. Przykładem jest chociażby podczyszczanie ścieków bezpośrednio na wytwórniach. Dzięki temu odchodzimy od działań „na końcu rury”.
Co jest największym problemem w tego typu przedsięwzięciach?
Czas i administracja. Mamy pieniądze na inwestycje, chcemy wbijać już pierwszą łopatę, a nadal niestety załatwiamy niezbędne formalności, gdyż sam proces uzyskiwania decyzji środowiskowych ma pewne
ramy czasowe, które trudno przeskoczyć. Więc z jednej strony są wyśrubowane kryteria czasowe i oczekiwania kierownictwa co do terminu realizacji inwestycji, a z drugiej zaś musimy zmierzyć się z procedurami po stronie administracji. A tam – mam wrażenie – ten czas płynie zupełnie inaczej, choć nie wszędzie – burmistrz naszej gminy stara się maksymalnie skracać terminy załatwiania spraw. Z drugiej strony, organy opiniujące, bez przywoływania ich nazw, często traktują zwykłą rozbudowę instalacji jak budowę elektrowni atomowej w środku parku narodowego.
Wspominała pani o doskonaleniu projektów. W jaki sposób poprawiacie efektywność w procesie odprowadzania ścieków, jak ograniczacie zużycie wody, emisję zanieczyszczeń czy ilość odpadów?
Najważniejsze – wykonujemy regularne przeglądy i mamy stałą kontrolę nad tym, co z instalacji jest odbierane. Ponadto w zespole mam specjalistów, którzy pracowali na produkcji – oni alarmują o zagrożeniach i wspólnie z technologami z kompleksów produkcyjnych proponują pewne zmiany już na samych instalacjach. Faktem jest, że trzeba ciągle się doskonalić. Wiemy, że prawo jest coraz bardziej restrykcyjne i jeśli na rynku pojawiają się nowe rozwiązania, które możemy u siebie zastosować, to je wdrażamy. Problemem w wielu zakładach jest również zapach. W zeszłym roku był to również i nasz problem. Wysokie temperatury w miesiącach letnich, brak opadów, obniżenie zwierciadła wód podziemnych – to wszystko spowodowało rozprzestrzenianie się nieprzyjemnego zapachu z naszej oczyszczalni ścieków, co oczywiście spotkało się ze sprzeciwem społeczności lokalnej.
Poradziliście sobie z tym problemem?
Podjęliśmy decyzję o hermetyzacji części instalacji na oczyszczalni. Decyzja poprzedzona była analizą olfaktometryczną, która wskazała źródła najbardziej nieprzyjemnych zapachów. Tu odnosiliśmy się do norm obowiązujących w Holandii. Jesteśmy teraz w trakcie procesu inwestycyjnego. I choć sama hermetyzacja to nie jest proces skomplikowany, to już do kwestii oczyszczania powietrza procesowego podchodzimy bardzo ostrożnie. Po przykryciu komór i skolektorowaniu emisji będziemy przeprowadzać dodatkowe badania i dobierać urządzenia oczyszczające. Chodzi o skuteczne rozwiązanie. Tu problemem jest brak normy, do której możemy się odnieść. Gdyby istniała, byłoby nam łatwiej. Zwróćmy jeszcze uwagę, że nasz zapach nie jest taki, jak w typowej oczyszczalni ścieków komunalnych. W naszej oczyszczamy połączony strumień ścieków z terenu całej gminy i z instalacji przemysłowych. Dziś trudno powiedzieć, w którym kierunku pójdzie prawodawstwo odorowe. Są opinie, że do badań wykorzystane zostaną ludzkie nosy. Śledzimy informacje o zapowiadanych zmianach w prawie, będziemy uczestniczyć w konsultacjach społecznych przy procedowaniu nowych aktów prawnych. Jeśli będą jasno sprecyzowane normy i możliwości techniczne eliminowania nieprzyjemnych zapachów, będzie nam łatwiej podejmować w naszym zakładzie zmiany w tym zakresie. Bo tu nie chodzi o to, aby zamiatać problemy pod dywan, tylko – jeśli jest taka techniczna możliwość – tak prowadzić instalację, aby jej oddziaływanie było akceptowalne społecznie i środowiskowo.
Dalszy ciąg wywiadu można przeczytać w magazynie CHEMIA PRZEMYSŁOWA 2/2016