Szczęśniak: Solar jobs czyli chiński ratrak
Nowe źródła energii, pod wielką presją i z ogromnymi bólami wprowadzane do systemów energetycznych, nie mają zbyt wielu zalet. Jednak jedną (w swoim rozumieniu) zaletę szalenie nagłaśniają. Otóż energia odnawialna tworzy miejsca pracy.
Amerykańska „The Solar Foundation”, informuje, że pod koniec 2016 roku w USA przy energii słonecznej pracowało 260 tysięcy osób. O konkurentach zaś mówi, że przy produkcji gazu ziemnego pracuje tyle samo, a przy wydobyciu węgla - dwa razy mniej pracowników. No świetnie – jak widać słoneczna energia chwali się tym co jej wychodzi najlepiej – miejscami pracy.
Wzrost miejsce pracy w energii słonecznej USA (The Solar Foundation)
Amerykański Departament Energii (DoE) przedstawia całościowe dane o miejscach pracy w energetyce. (Tu uwaga na marginesie – jestem pełen podziwu dla rządowych statystyk amerykańskich, przede wszystkim energetycznych, ale w innych dziedzinach także. Są robione fenomenalnie, ilość danych jest ogromna, wiedza zawarta w nich – bogata, a na dodatek udostępniają tę wiedzę w użytecznych formatach (arkusze kalkulacyjne) czy popularyzują przez łatwe w zrozumieniu blogi, przybliżające ciekawe zjawiska. Ufff… pochwaliłem, koniec dygresji).
Dane DOE obejmują także pracujących w niepełnym wymiarze czasu i podają, ile osób jest zatrudnionych przy wydobyciu i przerobie. Poszczególne źródła energii zatrudniają następujące ilości osób (w tysiącach) i dostarczają energii pierwotnej (dane za 10 miesięcy 2016 r. w trylionach (amer quintillion, czyli 10^18) Btu (po polsku: brytyjskich jednostek cieplnych):
rodzaj źródła ilość pracowników( w tysiącach) produkcja energii (qBtu)
energia słoneczna 370 0,5
energia wiatrowa 100 1,7
energia nuklearna 77 7
węgiel 160 12
gaz ziemny 360 23
ropa naftowa 520 15,5
No i mamy problem. 370 tysięcy pracowników energii słonecznej wytwarza 0,5 qBtu energii, czyli zaledwie 0,7 procenta zużywanej w USA. Podczas gdy węgiel (plus energetyka) zatrudniając ponad dwukrotnie mniej pracowników (dokładnie 43%) - wytwarza 12 qBtu, czyli 17% procent amerykańskiej energii. Dokładnie 24 razy więcej. Efektywność energetyczna pracownika w sektorze energii słonecznej jest niezwykle niska – wytwarza on 58-krotnie mniej energii niż zatrudniony w sektorze węglowym.
Dociekliwym Czytelnikom pozostawiam policzenie, ilu pracowników musiałby zatrudniać sektor energii słonecznej, by zastąpić dzisiaj choćby energię uzyskiwaną z węgla. Proponuję policzyć, bo gdy to przeliczyłem, zdziwiłem się mocno. A to tylko 17% energii pierwotnej w USA. Jeszcze zabawniej robi się, gdy policzymy (już całkowicie abstrakcyjnie), ilu pracowników zatrudniałaby branża energii słonecznej, gdyby miała zaspokoić całość potrzeb Ameryki. Dla tych, którzy to policzą, informacja dodatkowa: w gospodarce USA jest 150 milionów miejsc pracy.
No cóż, można się chwalić nowymi miejscami pracy, ale trudno to uznać za postęp. Więcej pracy włożonej w ten sam efekt końcowy jest antytezą rozwoju i dobrobytu, który jest osiągany przez zwiększanie, a nie zmniejszanie efektów ludzkiej pracy.
W młodości, gdy jeździliśmy na nartach popularne było powiedzenie „chiński ratrak”. Jeśli bowiem jakiś stoczek nie był ubity przez ratraki, wszyscy chętni do korzystania stawali bokiem do stoku i taką tyralierą ubijali nartami świeży śnieg. Efekt ten sam, jakby przejechał pojazd gąsienicowy, a ile więcej potrzeba ludzkiej pracy!
fot.: 123rf.com