Dlaczego drożeje paliwo? NFOŚiGW zabiera głos w sprawie opłaty antyemisyjnej
Polscy kierowcy są zaniepokojeni postępującym wzrostem cen benzyny i oleju napędowego na stacjach paliwowych. W mediach pojawiają się błędne spekulacje, że przyczyną może być nowy „podatek ekologiczny”. Nic bardziej mylnego. Obecne podwyżki przy dystrybutorach to efekt niespokojnej sytuacji na Bliskim Wschodzie, a nie planowanej dopiero tzw. opłaty antyemisyjnej, która w przyszłości ma być wliczana do ceny paliwa – z przeznaczeniem na walkę ze smogiem.
Opłata emisyjna (zwana też „antyemisyjną”) to instrument, który ma zostać wprowadzany od 1 stycznia 2019 r. projektowaną ustawą o zmianie ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw. Projekt ustawy został rozpatrzony w dniach 11 i 16 maja 2018 r. przez sejmową Komisję do Spraw Energii i Skarbu Państwa. Jego drugie czytanie odbędzie się najprawdopodobniej na kolejnym posiedzeniu Sejmu planowanym na 5-8 czerwca 2018 r.
– Wprowadzenie opłaty emisyjnej, którą zakłada projekt noweli o biopaliwach, nie spowoduje wzrostu cen paliw na rynku; zdecydowały się na to państwowe spółki paliwowe, kosztem niewielkiego zmniejszenia swojej rentowności – zapowiedział w Sejmie Minister Energii Krzysztof Tchórzewski.
Do zapłaty opłaty antyemisyjnej będą zobowiązani w szczególności producenci, importerzy i podmioty dokonujące nabycia wewnątrzwspólnotowego paliw silnikowych (benzyn silnikowych i olejów napędowych). Stawka opłaty ma wynosić 80 zł za 1000 litrów paliwa. Wpływy z tego tytułu mają stanowić w 85% – przychód NFOŚiGW (przychód nowego zobowiązania wieloletniego czyli subfunduszu antysmogowego) z przeznaczeniem na przedsięwzięcia mające na celu zmniejszenie lub uniknięcie szkodliwej emisji substancji do powietrza, przede wszystkim ze źródeł ciepła oraz w 15% – przychód Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (państwowego funduszu celowego, którego dysponentem będzie Minister Energii, zarządzanego przez NFOŚiGW) z przeznaczeniem na wsparcie rozwoju rynku paliw alternatywnych w transporcie oraz promowanie ekologicznych środków transportu, wykorzystujących do napędu energię elektryczną, gaz ziemny CNG i LNG, biometan oraz wodór.
Przyczyny obecnego wzrostu cen ropy naftowej (czyli także gotowych paliw) są zatem wyłącznie zewnętrzne i nie mają nic wspólnego z polityką ekologiczną Polski. Światowy sektor naftowy, poza wsparciem w postaci utrzymywanego limitu produkcji OPEC/Rosji oraz olbrzymiego popytu, obecnie korzysta także na wzroście ryzyka geopolitycznego na Bliskim Wschodzie, windującego ceny ropy. Analitycy wymieniają zwłaszcza takie czynniki, jak odstąpienie USA od porozumienia nuklearnego z Iranem oraz napięcia, burzliwe protesty i otwarte starcia, dla których tłem jest przeniesienie ambasady Stanów Zjednoczonych z Tel Awiwu do Jerozolimy. Według ekspertów, właśnie niepokoje wokół tych kwestii przekładają się na cenowy trend rosnący na światowym rynku ropy. Co więcej, notowania surowca w USA zwyżkują, gdyż okazało się, że amerykańskie zapasy ropy spadły w ostatnim tygodniu o 1,4 mln baryłek.
Geopolityczna niepewność powoduje, że ceny ropy WTI utrzymują się obecnie powyżej 70 dolarów za baryłkę. Dopóki napięcia nie osłabną i sytuacja na Bliskim Wschodzie nie stanie się jaśniejsza, cena ropy naftowej może oscylować w przedziale 70-72 USD za baryłkę. Tymczasem w minionym okresie cena ta była znacznie niższa, wahała się w granicach 65 USD.
– Wzrost cen hurtowych ropy naftowej na rynkach światowych rzutuje, przy zachowaniu tego samego poziomu stóp marż, narzutów i podatków, na ceny detaliczne na polskich stacjach paliwowych. Wiązanie podwyżek z planowaną dopiero opłatą antyemisyjną w Polsce nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego. Takie interpretacje to – niestety – jedynie plotki, spekulacje czy wręcz manipulacje, a nie rzeczowa ocena sytuacji na rynku – podsumowuje Zastępca Prezesa Zarządu NFOŚiGW, Dominik Bąk.
Komentarze