OPEC nie obniży wydobycia ropy. Korzystają na tym polscy kierowcy i PKN Orlen
Paliwa w Polsce w dalszym ciągu będą tanieć. Nie powstrzymają tego nawet państwa OPEC, które w czwartek zbierają się w stolicy Austrii. Paradoksalnie ta sytuacja jest też korzystna dla PKN Orlen. Zyski koncernu mogą wzrosnąć.
Ceny ropy, już bardzo niskie, nadal spadają. Europejska ropa Brent kosztuje już tylko 80 dolarów za baryłkę, amerykańska Crude – 76. Część producentów tego surowca chciałaby je powstrzymać i zamierza lobbować za zmniejszeniem wydobycia podczas najbliższego szczytu OPEC, który odbędzie się 27 listopada w Wiedniu. To m.in. Rosja, Iran czy Wenezuela. Dla opartych na wpływach z surowców budżetów niektórych eksporterów niskie ceny ropy oznaczają katastrofę.
– Sygnały z rynku świadczą o tym, że OPEC nie zdecyduje się na cięcia produkcji, co według mnie spowoduje, że rynek będzie nadal sprzedawał ropę, podaż będzie coraz wyższa, co spowoduje, że ceny ropy będą niższe. To z kolei powinno przełożyć się na dalsze spadki cen paliw – mówi agencji informacyjnej Newseria Kamil Szlaga, analityk Trigon DM.
Cele państw eksportujących ropę są bowiem wzajemnie sprzeczne. Rosja wpływami z surowców chciałaby zrównoważyć swój budżet nadszarpnięty sankcjami nałożonymi na skutek konfliktu z Ukrainą. Stany Zjednoczone nie chcą do tego dopuścić, bo wzmocnienie finansowe Rosji oznacza pieniądze na finansowanie jej imperialnych ambicji. Amerykanie zwiększają więc wydobycie, doprowadzając do dalszych obniżek cen. Arabia Saudyjska z kolei chciałaby za swą ropę dostawać więcej, ale wydobycia nie zmniejszy, bo potrzebuje pieniędzy na rozbudowane programy socjalne, które mają wyciszyć rewolucyjne nastroje obywateli.
– Na pewno dostrzegamy presję, pod jaką są producenci ropy naftowej, przede wszystkim Rosja i Wenezuela, którzy chcieliby zatrzymać spadające ceny ropy naftowej. Dalsze spadki będą miały negatywne skutki na wykonanie ich budżetów w przyszłym roku. Poza tym trudno oczekiwać, żeby to miało jakiś wpływ na cały świat – uważa Kamil Szlaga.
Niskie ceny ropy na rynkach światowych przyniosły także spadki cen paliw w Polsce, jednak na znacznie mniejszą skalę, niż można by oczekiwać. Olej napędowy – jak podaje BM Reflex – potaniał w ciągu roku o 43 grosze i obecnie kosztuje ok. 5 zł za litr. To jednak znacznie mniejsza skala obniżek niż na rynku ropy, gdzie od początku roku ceny spadły o 27 proc. Jedną z przyczyn jest rosnący kurs dolara.
– Mamy spadki ceny ropy naftowej, ale umacnia się też dolara, co w pewien sposób ogranicza spadki paliw w Polsce – zwraca uwagę analityk Trigon DM. – Myślę, że jest jeszcze potencjał do tego, żeby ceny paliw w Polsce były niższe, co przełoży się pozytywnie na konsumpcję w kraju.
Sytuacja na paliwowym rynku sprzyja nie tylko polskim kierowcom, lecz także największy krajowy producent paliw. PKN Orlen ma powody do zadowolenia. Rośnie różnica w cenie pomiędzy ropą Brent a rosyjską ropą uralską, z której korzysta polski producent. Ta tzw. marża petrochemiczna, która jeszcze rok temu wynosiła mniej niż 1 dolar, dziś sięga historyczne najwyższego poziomu 1,5 dolara.
– Jak pokazują ostatnie miesiące i początek IV kwartału, nie ma żadnych sygnałów, żeby te marże miały spaść – podkreśla Kamil Szlaga. – Sezonowość jest zupełnie niewidoczna. Orlen jako silny gracz w regionie jest w stanie oferować swoje produkty w bardzo dobrych cenach. Uważam, że te marże petrochemiczne pozostaną na wysokim poziomie, co przełoży się na znaczące zyski w spółce.
Źródło, fot.: Newseria