Południowy Potok, czyli Turkish Stream
Historię budowy rurociągu przez Morze Czarne, rozpoczętą w poprzednim odcinku, zakończyliśmy na najbardziej dramatycznym momencie w jego historii - zestrzeleniu przez Turcję rosyjskiego samolotu i śmierci pilota. To spowodowało natychmiastową reakcję Rosji - wprowadzono sankcje wobec Turcji, w tym bardzo dotkliwe, jak zakaz importu tureckich produktów rolnych - owoców, pomidorów, czy jeszcze bardziej doskwierającą - blokadę wyjazdu rosyjskich turystów na tureckie wybrzeża. To były bardzo dotkliwe ciosy, jednak ich zasięg był ograniczony - nie dotyczyły sfery energii i Rosja ani na chwilę nie wstrzymała dostaw gazu jako strategicznych.
Jednak projekt utknął w miejscu, między Moskwą a Ankara wiało lodowatym chłodem. Lody puściły dopiero rok później. Po spotkaniu i porozumieniu prezydentów w Petersburgu, w październiku 2016 r. Rosja i Turcja podpisały porozumienie międzyrządowe o budowie rurociągu.
W maju 2017 r. rozpoczęła się budowa morskiego odcinka. Przy niej spotykamy firmę Allseas, specjalizującą się w układaniu morskich rurociągów, znaną już zresztą czytelnikom KierunekChemia.pl. Statek-platforma Pioneering Spirit pobił na Morzu Czarnym rekord świata w długości układanego dziennie rurociągu - 6,33 kilometra na dobę. Taką rekordową wydajność osiągnięto w sierpniu, a średnia szybkość układania całego rurociągu to 4,8 km/dzień. Dokonano także innego wyczynu - po raz pierwszy kładziono na głębokości 2,2 kilometra rury o średnicy 813 milimetrów. Po takich wyzwaniach ten największy na świecie specjalistyczny statek przepłynął na płytsze wody. Możemy go dzisiaj podziwiać na Bałtyku, gdzie układa rurociąg Nord Stream 2.
Rurociąg lądowy drugiej nitki Turkish Stream - 225 kilometrów między wybrzeżem a granicami Unii Europejskiej - będzie budowany razem przez turecki Botas i Gazprom. 100-procentowym właścicielem odcinka morskiego jest bowiem Gazprom, i to on w pełni finansuje projekt, warty 7 miliardów euro. Prace na tureckim terytorium będą prowadzone wspólnie.
Do tego czasu te koncerny przeszły ciężką rundę negocjacji. Rosjanie chcieli wynegocjować warunki budowy i funkcjonowania rurociągu do Unii Europejskiej, a Turcy - obniżyć ceny. Turecka firma wykorzystała moment, gdy miała narzędzia nacisku na Rosjan i wynegocjowała niższe ceny gazu. I to retroaktywnie - Botas otrzymał upust 10,25% ceny, co oznaczało zwrot miliarda dolarów za lata 2015-16. Obie strony znalazły punkt, w którym interesy się zbiegały, więc jedni mają tańszy gaz, a drudzy akceptowalne warunki budowy rurociągu i przesyłu gazu. Te dwie sprawy negocjowano razem, więc trochę to trwało - porozumienia podpisano dopiero w maju 2018 roku, po trzech latach negocjacji. Ale Turcy widzieli doskonale, że dogrywki nie będzie, a Rosjanie, że koszt transportu gazu przez Morze Czarne - jest znacznie (prawie 5-krotnie) niższy niż przesył przez cztery kraje: Ukrainę, Mołdawię, Rumunię i Bułgarię.
Negocjacje nie były łatwe, choć strony doskonale się znają, współpracują bowiem od lat. Rosja dostarcza 28,6 miliarda m3 gazu - to 52% importu do Turcji. Od 1987 r., gdy zaczęły się dostawy przez Ukrainę i Bałkany, dostarczyła łącznie 387 miliardów m3. 13 lat temu otworzono inny rurociąg, biegnący przez Morze Czarne - Blue Stream, który przez te lata pracował bez przerwy.
Rosjanie osiągnęli swoje, choć nie w tak wielkim wymiarze, jak wcześniej planowali. Południowy Potok (South Stream) powstał w lekko zmienionej wersji. Przesunięto punkt wyjścia na brzeg na południe, poza granice Unii i zmieniono na życzenie prezydenta Erdogana nazwę na TurkStream. To zmiany kosmetyczne. Cel podstawowy - ominięcie Ukrainy od południa po 2019 r. - został osiągnięty, nowe wejście na europejski brzeg - gotowe. Nie tak imponujące, ale kto przy budowie pierwszych dwóch nitek Nord Stream planował drugie wydanie tego bałtyckiego rurociągu? A przecież już powstaje na naszych oczach.