Partner serwisu
06 grudnia 2018

Zdaniem Szczęśniaka: Czy Polaków obchodzą drogie paliwa?

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

Niedawne tytuły we wszystkich mediach - telewizji, prasie, internecie… brzmiały bardzo groźnie: "Ogólnopolski protest kierowców! Polacy walczą z wysokimi cenami paliw". Media wręcz pytały czytelników: "A wy słyszeliście o tym proteście?" i wzywały: "Dzisiaj ogólnopolski protest kierowców! Bierzesz w nim udział?"

Zdaniem Szczęśniaka: Czy Polaków obchodzą drogie paliwa?

Walczą? Naprawdę? Przecież pomimo ogromnego nagłośnienia NIC się nie wydarzyło. Nic dziwnego, źródłem tej wielkiej medialnej fali mających nastąpić ponoć protestów był wpis internetowy na Facebooku. Więc oczywiste było, że nic z tego nie będzie, i rzeczywiście nic się nie wydarzyło. Głucho było nawet w mieście, gdzie wywołano ten „protest” (przez miłosierdzie pominę jego nazwę). Absurdalność pomysłu była bowiem oczywista, ceny paliw w tym czasie już nie rosły, a gwałtowny spadek notowań ropy zapowiadał podobny trend na stacjach. Kto protestuje gdy ceny spadają? No nikt.

Mnie też zaproszono do telewizji, bym komentował te przyszłe i nieprawdopodobne wydarzenia. Jednak gdy sceptycznie odniosłem się do szans ich realizacji, twierdząc że to „wiatr z Facebooka”, który nic nie niesie ze sobą, wirtualna rzeczywistość, gdzie realne wydarzenia zastępowane są przez emocje, których siłę mierzy się ilością "lajków" - kliknięć, które nic nie kosztują… okazało się, że takie opinie redaktora nie interesują. Gdy wskazywałem na realnie wydarzenia we Francji (które zresztą pokazywano tuż przed naszą rozmową)... napotkałem jeszcze większy opór. No cóż, jak to zawsze u nas – dużo o tym, co „ma się wydarzyć”, potem niewiele o tym, co realnie się stało. I rzeczywiście – nie było o czym pisać, bo protestów nie było. Narzekali niektórzy, że "protest przejdzie bez echa"... Jak to? Mieliśmy tylko echo, żadnych protestów nie było.

Jednocześnie przez kilka tygodni mieliśmy na ekranach telewizorów protesty "żółtych kamizelek" we Francji. Jak takie sprawy rozstrzyga się na Sekwaną, dokładnie opisywałem, relacjonując wydarzenia sprzed 2 lat. Walki i protesty były twarde, czasami brutalne - płonące opony przed składami paliw i rafineriami, setki rannych, także wśród policjantów. Dzisiaj wygląda bardzo podobnie, trasy i składy paliw są blokowane, policja je "wyzwala", ale i tak w co dziesiątej francuskiej stacji brakuje paliw. Dodatkowo jednak rozruchy w miastach, szczególnie w Paryżu, starcia z policją, wiele setek rannych, a nawet ofiary śmiertelne, nadały temu rozgłos na cały świat. I choć dzisiaj powód protestu był inny niż dwa lata temu, powodem konfliktu było podwyższenie cen paliw, o czym komentatorzy zapominają, koncentrując się na bardziej widowiskowych fragmentach.

Otóż prezydent Macron w swoim zapale do wprowadzania alternatywnych źródeł energii zapowiedział nowe, ekologiczne podatki na paliwa. Oczywiście efektem miały być wyższe ceny dla użytkowników – i to o 30 groszy na litrze. I francuscy kierowcy powiedzieli "NIE". Ćwierć miliona protestujących założyło żółte kamizelki jako znak rozpoznawczy, jednocześnie symbolizujący ludzi pracujących w transporcie, w usługach i infrastrukturze. Dla nich koszt paliwa jest kluczowy - każda podwyżka zmniejsza ich dochody, podwyższa koszty działalności gospodarczej czy choćby dojazdu do pracy. To podatek ekologiczny, który ma to do siebie, że najbardziej obciąża pracujących – gospodarstwa domowe o niższych dochodach wydają na te cele znacznie większą ich część niż lepiej zarabiający. A na dodatek transferuje pieniądze do bogatych nabywców, który to mechanizm opisywałem w tekście „E-mobilne Janosikowe”. Czego polscy kierowcy doświadczą na własnej skórze już 1 stycznia.

Wygląda więc na to, że Francuzi walczą o niższe ceny paliw, i wygrywają czasami, jak tym razem, gdy rząd ustąpił i „zawiesił” wprowadzenie podatków. A Polacy potrafią tylko pogadać i polajkować na Facebooku? I do tego nie protestują, choć za swoje dochody mogą kupić prawie 3-krotnie mniej paliwa niż Francuzi? Bo choć olej napędowy we Francji kosztuje o 1,30 drożej niż w Polsce, to nasi kierowcy mają znacznie mniejszą chudsze portfele. Jak mawiał marszałek Piłsudski, "Polacy chcą niepodległości, lecz pragnęliby, aby ta niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi". Podobnie z cenami paliw.

fot. 123rf.com/fot. ilustracyjne
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ