Chemia ma granice wytrzymałości
– Polska chemia okazała się na tyle silna i stabilna, co jest zasługą m.in. załogi szybko reagującej w przypadku trudności, że dosyć dobrze przetrwała kryzys i zawirowania rynkowe. Nie oznacza to jednak, że nie ma ona swojej granicy wytrzymałości – przygotowaliśmy się do wprowadzenia systemu ETS, firmy zrobiły wiele, żeby ograniczyć emisyjność… A tu nagle, nim trzeci etap na dobre się rozpoczął, pojawia się backloading i wycofanie darmowych limitów z rynku – mówi Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, który opowiada również o nowych inwestycjach, problemach z legislacją i współpracy polskiej chemii.
Energetyka w chemii to dziś temat „na topie”. Jak pan ocenia sens budowy bloków energetycznych przez polskie zakłady chemiczne czy petrochemiczne?
Dzisiaj rynek jest inny w stosunku do tego, co było kilka lat temu. Pewne inwestycje stały się już opłacalne. Przestawienie energetyki na gaz nie było w przeszłości korzystne finansowo, a obecnie firmy bardziej muszą, niż chcą, przejść na to paliwo – co związane jest głównie z kwestią emisji czy dostosowaniem elektrowni, elektrociepłowni zakładowych do wymogów prawnych. Niektóre bloki więc się modernizuje, są i przypadki, gdzie istnieje potencjał i możliwość wyprowadzenia dużych mocy oraz ich sprzedaży na rynek. Wówczas decyzja o stawianiu własnych nowych jednostek jest jak najbardziej właściwa. Energetyka zawsze była i będzie ważną gałęzią przemysłu, zabezpieczeniem funkcjonowania zakładów, a przy okazji dodatkową możliwością zarabiania pieniędzy. Niestety, my w dalszym ciągu jesteśmy krajem, gdzie gaz jest drogi.
W przypadku zakładów chemicznych ważna kwestia to energia cieplna – przede wszystkim jako medium procesowe. Ponadto w większości przypadków ilość energii elektrycznej nie wystarcza na potrzeby danego przedsiębiorstwa. Układ dużych bloków powoduje, że firmy staną się samowystarczalne jeżeli chodzi o energię elektryczną. Dzisiaj zakład nie musi produkować prądu – bo go kupi. Ale z ciepłem i parą, która musi być na bieżąco dostarczana w potężnych ilościach, jest już trudniej.
Cały czas trwają dyskusje, czy gaz ma być głównym surowcem dla chemii, do nawozów i do energetyki.
Polska ma bardzo drogi gaz, nie ma też możliwości, aby każdy odbiorca tego surowca mógł go sobie kupić po najlepszej cenie rynkowej. Mamy wprawdzie giełdę gazu, ale ilości, które tam funkcjonują, to w przypadku zakładów chemicznych, zużywających po kilkadziesiąt tysięcy m3 gazu na godzinę – promil w całości kosztów. Zwłaszcza, że obecnie ceny hurtowe są wyższe od cen detalicznych!
Przestawienie się na gaz to główny kierunek emisyjny. Przeciętny zakład chemiczny, żeby zmodernizować swoją jednostkę, musi pójść albo w budowę nowego komina – w kwestii emisyjności to ok. 100 mln dla nowego zakładu – albo/i zmodernizować układy zasilania. Dzisiaj w chemii tylko jedna firma nie ma węgla – ANWIL.
Co się zmieni za kilka lat, kiedy wszystkie bloki – w Puławach, we Włocławku czy Płocku – zostaną oddane do użytku?
To, jak będzie wyglądać produkcja energii elektrycznej za kilka lat, jest wielką niewiadomą – chodzi tu o cenę gazu, prądu czy certyfikatów. Pojawienie się dużych mocy produkowanych na gazie może spowodować delikatny wzrost cen energii. Dla chemii najistotniejsze jest to, żeby zakłady, które potrzebują takich mediów, miały koszty na racjonalnym poziomie.
Duże bloki w Puławach, czy wybudowane przez PKN ORLEN we Włocławku, w pełni zaspokoją potrzeby energetyczne zakładów chemicznych, które będą miały tańszą energię dla siebie. We Włocławku ANWIL ma zapewnienie pełnego odbioru prądu, ale częściowo będzie musiał produkować sam. Podobnie w Puławach, gdzie głównym konsumentem są zakłady azotowe i prawdopodobnie wszyscy zaczną dyskutować, czy wyprowadzić dodatkowe ciepło np. do zasilania miast.
Rozmawiali: Aleksandra Grądzka-Walasz i Adam Grzeszczuk
fot.: BMP’
Cały wywiad z Tomaszem Zielińskim, prezesem Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, został opublikowany w magazynie "Chemia Przemysłowa" nr 5/2013 zamów prenumeratę w wersji elektronicznej lub drukowanej |