Ukraina, początek kryzysu
Dzisiaj Ukraina jest gorącym tematem, gdyż kolejny jej spór gazowy z Rosją wchodzi w fazę otwartego konfliktu.
Ukraina nie chce uregulować zaległości (około 4,5 miliarda dolarów) i twierdzi, że nie spłaci, dopóki nie uzyska obniżki ceny. Rosjanie mówią „najpierw spłaćcie długi, a wtedy będą obniżki”. Gazprom ma mocną kartę - z kontraktu wynika cena 485 dolarów za 1000 m3, Ukraina chce 268 dolarów (taka cena była przez kwartał dla „bratniego ukraińskiego narodu” od prezydenta Putina dla prezydenta Janukowycza). Rosjanie oferują 385, a komisarz Oettinger mówi, że to dobra baza, jeszcze „minus x” i będzie porozumienie.
Unia Europejska włączyła się bardzo mocno w negocjacje, gdyż jest bardzo poważne ryzyko, że konflikt z ukraińsko-rosyjskiego przekształci się w ogólno-europejski. Brak 80 miliardów m3 rocznie (16% potrzeb gazu dla Europy) – to na tyle dużo, żeby walczyć jak lew o porozumienie zwaśnionych stron. I rzeczywiście energetyczny komisarz Guenther Oettinger walczył z całych sił - odbył 9 tur trójstronnych negocjacji, a ostatnie – przez sobotę i niedzielę – zakończyły się o trzeciej nad ranem.
Nie udało się jednak, Moskwa i Kijów nie znalazły kompromisu, sytuacja jest więc wybuchowa. Gazprom przeszedł na przedpłaty, tak jak się to robi z dłużnikiem nie spłacającym zobowiązań, ale ryzyko dla gospodarki ukraińskiej jest ogromne. Gaz z Rosji już od lat nie jest tani, jednak jego fizyczny brak (30 miliardów m3 – dwa razy polskie zużycie) oznacza wyrok na wiele zakładów przemysłu stalowego, chemicznego, dla energetyki. Społeczeństwo będzie chronione przed brakami, zresztą ten segment zużycia będzie się kurczył, gdyż radykalnie podniesiono ceny gazu. Jednak przemysł będzie się musiał ratować na własną rękę.
Niektórzy już kupują gaz z Polski i Węgier, jednak transgraniczne możliwości przesyłowe nie dają szans pełnego zaspokojenia tych potrzeb. Dodatkowo przemysł znajduje się na wschodzie kraju, częściowo ogarniętym wojną domową, wielkie magazyny na zachodzie, a rurociągi są zajęte tranzytem gazu do Europy. Napięcie i walka o gaz będą narastać, być może ktoś nie wytrzyma – zacznie się podbieranie gazu, tak jak to było w 2009 czy w 2006 roku. Nie ma dobrego wyjścia z takiej sytuacji
Groźba kryzysu na potężną skalę, szczególnie groźnego dla naszej części Europy jest ogromna. Czekamy w napięciu. Dobrze że jest lato.