Zdaniem Szczęśniaka: Ropa w dół
Z pewnego bardzo ważnego dla mnie miejsca dostałem mail: "Andrzeju, ropa idzie w dół... może byś napisał o tym, jak to wpłynie na portfele kierowców, na branżę...". Oczywiście, z przyjemnością.
Po pierwsze, czy ropa idzie w dół? Notowania rzeczywiście w ostatnich dniach spadły, ale... pomarudźmy trochę... co to za spadek? W epoce pandemii Covidowej ceny z 68 dolarów na początku stycznia 2020 r. spadły do 15 (słownie: piętnastu!) dolarów na koniec kwietnia. To jest spadek! Albo w połowie roku 2008 ceny wynosiły 135 $, a na koniec roku tylko 43 dolary. To też niezły spadek, prawda? Albo choćby w tamtym roku: ze 125 $ w czerwcu do 86 $ we wrześniu...
A co my tu mamy? W ciągu ostatnich trzech tygodni notowania ropy (dokładnie: ich finansowe namiastki, zakłady o to, ile będzie kosztować za miesiąc...) spadły o 10 dolarów. No, niewiele, ale rzeczywiście spadły.
Ale nie jest to dla wszystkich jasne. Tego samego dnia (wczoraj) dwa duże portale informacyjne doniosły do czytelników całkowicie sprzeczne wiadomości. Jeden pisze: "Ceny ropy pogłębiają spadki. Będzie 4 tydzień przeceny?" (zauważyliście Państwo? bez kropki...), drugi: "Ropa drożeje, ale wciąż jest dość tania". I jak to rozumieć?
Ceny ropy to największy rynek spekulacji towarowej, niezwykle zmienny i wahliwy. Największe światowe agencje informacyjne napisały przed chwilą "ropa spada!". Zaglądasz, a tam wręcz przeciwnie - dzisiaj notowania wzrosły. Albo odwrotnie. I wiele razy się z tym spotykałem, więc wiem, że zanim dziennikarz napisze i opublikuje taką wiadomość, trend może się całkowicie odwrócić. I to kilka razy dziennie. Także takie sprzeczne nagłówki to nic nadzwyczajnego
No dobrze, ale w ciągu trzech tygodni - spadły. I co z tego będzie? W idealnym świecie oznaczałoby to, że kierowcy na stacjach zapłacą o 30 groszy mniej za paliwo. Dość łatwo bowiem można dowiedzieć się, że umowna beczka ropy, która jest przedmiotem owej dolarowej ceny ma 159 litrów. Więc o 10 dolarów tańsza beczka, a o 6,3 centa jej litr.
Ale na stacji nie płacimy w dolarach. Dzisiaj dolar to 4,04 złotego. Czyli mnożymy 6,3 centa za litr przez 4,04 i otrzymujemy 25 groszy. O tyle jest tańszy litr ropy na światowych giełdach. A precyzyjnie jest to odnośnik, baza (po angielsku "benchmark") do kontraktów kupna-sprzedaży ropy. Ale to jeszcze nie ta "ropa", którą kupujemy na stacji. (Nie wiem, czy ktoś jeszcze mówi "ropa" na olej napędowy, kiedyś się tak mówiło, czy dzisiaj także? Na benzynę mówiło się "waha", dzisiaj już chyba nikt tego określenia nie używa. Ktoś wie?)
No i kurs dolara do złotego, to drugi ważny czynnik. Dzisiaj mamy 4,04, ale trzy tygodnie temu był 4,22. Czyli złoty się umocnił, trzeba płacić mniej złotych za nabycie "zielonych". Jaki to ma efekt? Tańsza ropa i paliwa. Gdyby przeliczać według kursu sprzed trzech tygodni, to ropa byłaby tańsza nie 25 groszy, a 26. Czyli dzięki umocnionemu złotemu ropę mamy o grosz taniej...
Komuś może się wydawać... co tam... grosz... Ale w Polsce zużywamy rocznie 30 miliardów litrów paliw silnikowych (benzyny i diesla). Ten grosz pomnożony przez tę ogromną masę paliwa, daje 300 milionów złotych rocznie. Całkiem niezły pieniądz, prawie dycha dla każdego obywatela. Z samego umocnienia złotego. Dobrze mieć mocną walutę, gdy się dużo importuje, nabywcy płacą mniej.
Dobrze, ropa kosztuje dwadzieścia pięć groszy taniej... ale ile ona kosztuje w końcu? Dzisiaj Brent (bardzo ważny światowy benchmark ropy) wynosi 83 dolary. To według wcześniejszych wyliczeń... ktoś potrafi sam...? Jeśli nie, to podpowiem - 2,11 złotego za litr ropy.
Zaraz, jak to? Przecież na pylonie cenowym stacji benzynowej wisi dzisiaj jak byk: 6,50 zł przy benzynie, a 6,70 przy dieslu. Co jest?
Tu uwaga: ceny paliw, podawane w mediach i kilku liczących je firmach to ceny średnie. Realnie, w zależności od regionu i rodzaju stacji, ceny są rozrzucone w przedziale 50 groszy. Czyli równie dobrze mogą być po 6,25 jak i po 6,75 złotych za litr. Pamiętajmy, to średnia.
Ale dlaczego gdy ropa dzisiaj kosztuje ponad dwa złote, paliwo na stacji kosztuje ponad 3-krotnie drożej?
Cena ropy to dopiero początek drogi. Trzeba jeszcze surowiec przerobić w rafinerii, żeby otrzymać użyteczny produkt. Trzeba za to zapłacić. Ile? I tu rzecz jest dużo bardziej skomplikowana, bo tę kwotę nie jest łatwo wyliczyć. Nie zobaczycie jej na cennikach. Tam pojawia się jakaś niezwykle wysoka cena. Dzisiaj w hurcie Orlenu jest 5 025 złotych za metr sześcienny benzyny i 5 276 zł za olej napędowy. Przeliczyć na litry każdy potrafi, ale jeśli ropa kosztuje 2,11 zł/l, to dlaczego rafineria sprzedaje litr paliwa 2,5-krotnie drożej?
Rafineria nie bierze aż tyle za przerób ropy na paliwa. Nie. W cenie publikowanej przez Orlen (a to podstawa dla cen w Polsce) zawarte jest oprócz kosztu ropy kilka innych składników. Przede wszystkim podatki, i to aż trzy: akcyza, opłata emisyjna i opłata paliwowa. Oprócz tego jest w niej marża rafineryjna, jakby opłata za przerób ropy na paliwa.
Och... rozgadałem się, miałem napisać "jak spadki cen ropy wpłyną na kieszenie kierowców", a jestem dopiero w połowie drogi. Zapraszam więc za tydzień...