Partner serwisu
13 sierpnia 2024

Zdaniem Szczęśniaka: Wodór, stawiam na Norwegię

Kategoria: Aktualności

W nowej strategii wodorowej kluczowym czynnikiem konkurencyjności są warunki geograficzne. Dlatego Norwegia jest "urodzonym liderem" w tej rozgrywce. Dlaczego? Po pierwsze zasoby naturalne.

Zdaniem Szczęśniaka: Wodór, stawiam na Norwegię

Poprzedni tekst o wodorze był wstępem i zakreślił obszar zjawisk i procesów, którymi będę się zajmował, omawiając w kilku odcinkach temat wodoru.

Na początek przyjrzyjmy się wzorowemu uczniowi w naszej wodorowej klasie... Takiemu prymusowi, który ma szanse osiągnąć najwięcej... Ja stawiam na Norwegię i już mówię, dlaczego... Idealny kraj, cudowne warunki naturalne, wszelkie zasoby, żeby odnosić same profity z pomysłu na gospodarkę wodorową. Taki "złoty standard" wodorowego beneficjenta. Podobnie przecież, jak z ropy naftowej i gazu ziemnego, z których w tym kraju zgromadzono przeogromne bogactwo. Dlaczegóż by nie powtórzyć ten sukces i przy wodorze?

Oprócz ropy i gazu jest bowiem także woda. To kraj szczęśliwie obdarzony przez Boga / naturę (niepotrzebne skreślić) zasobami energii wodnej prawie bez ograniczeń. Już od stu ponad lat zapewniają one tanią energię, na dodatek dzisiaj uważaną za "czystą". W odróżnieniu od tej "brudnej", którą mamy w Polsce.

Generalna uwaga na marginesie. Cała globalna "zielona strategia" jest jakby pisana właśnie pod kraje skandynawskie. Sama natura przyznała im miano lidera "zrównoważonego rozwoju"... Wszelkie inne rankingi (typu Bloomberga) już są tylko formalnym wręczeniem pucharu. Ale większość Europy (ot, taka Polska z tym swoim węglem) musi się do tego modelu dostosować. I oczywiście, pozbawieni takich warunków, muszą płacić za to wysoki rachunek. Choć pasuje on nam, jak krowie siodło. To za Genialnym Językoznawcą Josefem Wissarionowiczem Stalinem, który mówił, że „komunizm pasuje Polsce jak siodło krowie". Miał rację, trzeba mu przyznać. Mnie się wydaje, że ten model energetyki pasuje Polsce podobnie jak komunizm.

Wracając do Norwegii, tamtejsza hydroenergetyka to potęga, woda dostarcza temu krajowi 90% energii elektrycznej. Jest jej tak dużo, że kraj jest wysoce zelektryzowany (jeszcze jeden plus w transformacji energetycznej).

Pracuje tam 1769 elektrowni wodnych. Ilościowo może wydawać się niewiele, gdyż w Polsce mamy 771 takich elektrowni. Jednak u nas prawie wszystkie (oprócz dziesięciu) to małe przepływowe elektrownie wodne o mocy zainstalowanej poniżej 10 MW. Dopiero moc tych elektrowni uzmysłowia, jak potężnymi zasobami dysponuje ten skandynawski kraj. Tam moc łączna wynosi prawie 34 tysiące megawatów. Niewiarygodnie wielki potencjał. To prawie tyle, ile wynoszą łączne moce węglowe i gazowe (czyli sterowne) w Polsce. My mocy wodnych mamy zaledwie 940 MW. Niecałe 3 procent.

Do tego jeszcze dane produkcyjne: w Norwegii hydroenergetyka dostarczyła w ubiegłym roku 136 TWh, gdy w Polsce - zaledwie 2,4 TWh. Więc, jak łatwo obliczyć, norweska pracuje ze znacznie większą wydajnością. Ale jeśli ktoś spojrzy na mapę fizyczną, nie powinien się dziwić, potencjał Norwegii jest nieporównywalnie większy...

I to wszystko przy 5,7 miliona mieszkańców (dla przypomnienia: Polska 37 milionów). Nic więc dziwnego, że przeciętny Norweg zużywa prawie 4-krotnie więcej energii niż Polak (dokładnie 364 giga joule wobec 100 GJ Polaka). I to energii niezwykle taniej. Jeśli porównać ceny w Polsce i Norwegii według metody siły nabywczej, to w Polsce mamy prawie 2-krotnie droższą energię.

Warto też zauważyć, że aż 75% energii wodnej Norwegii to zasób elastyczny, to znaczy można nią sterować: wstrzymać / uruchomić (spróbujcie to zrobić z energią z wiatru czy słońca, uda wam się jedynie w połowie, można ją tylko odłączyć). Minimalnym kosztem można łatać dziury w generacji kapryśnych OZE technologicznych.

Ale hydroenergetyka to nie tylko wysoka sterowność, to przede wszystkim potencjał magazynowania energii. I tutaj naprawdę można spaść z krzesła. Norwedzy mają aż 1240 wodnych magazynów energetycznych, o łącznej pojemności 87 TWh (dla uzmysłowienia skali zjawiska - to jest połowa rocznego zużycia energii w Polsce i 70% zużycia Norwegii). Dzięki temu potencjałowi, mogą nawet uzupełniać braki w okresach suszy. To największy potencjał magazynów energii w Europie. Tak więc i baterie chemiczne i panele i wiatraki mogą pełnić rolę uzupełniającą do głównego nurtu "zrównoważonej energii". Zupełnie inaczej niż w Polsce, gdzie ponoć mają pełnić rolę głównego dostawcy.

Jak widać, Norwedzy mają ogromny potencjał "zielonej", a na dodatek stabilnej, sterowalnej, nieprzerywanej... energii wodnej. A przecież zwycięzcami na nowym rynku wodoru będą ci, którzy mają przewagi konkurencyjne, najlepiej oczywiście niepodrabialne. Spróbuj w nizinnej Polsce uzyskać takie moce wodne!

Ale jest jeszcze coś, co czyni naszego lidera wiarygodnym kandydatem. To potencjał technologiczny. O tym za tydzień...

fot. 123rf
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ