Partner serwisu
10 listopada 2022

Zdaniem Szczęśniaka: Nuklearne pęknięcie?

Kategoria: Aktualności

Klamka zapadła. Przynajmniej na kilka najbliższych lat. Wybraliśmy Westinghouse. Ale nie do końca... Coś tutaj chyba pękło już na początku.

Zdaniem Szczęśniaka: Nuklearne pęknięcie?

Długo czekaliśmy, prawie 40 lat na elektrownię jądrową w Polsce, ale w końcu się doczekaliśmy. I to nie jednej elektrowni jądrowej, ale dwóch naraz. Taki nuklearny dublet. A i trzecia majaczy gdzieś daleko na horyzoncie. Ale moim zdaniem to jest nuklearne pęknięcie w polskim rządzie, gdzie powstały dwie przeciwne grupy, obstawiające różnych kandydatów do polskiego nuklearnego tortu wartości 40 miliardów dolarów.

Tak duże kwoty są poza naszą wyobraźnią, która kończy się gdzieś na tym legendarnym milionie, ale warto się trochę temu przyjrzeć, bo... o pieniądzach prawie się nie mówi. I to mnie poważnie martwi, jakby to nie było ważne, ile ten projekt ma kosztować. Ja wiem, "kto bogatemu zabroni", ale jednak jak się przyjrzeć, to lekko niepokojące.

Tylko jeden z oferentów ujawnił cenę, za którą oferuje swoje bloki. To francuski EDF, który chce 33 miliardy euro za 4 reaktory o mocy 6,6 gigawata. Jeśli chcielibyśmy więcej mocy, na przykład 9,9 GW, to kupimy je trochę taniej - za 48,5 mld €. Czyli program atomowy zamknąłby się między 155 miliardów złotych a 227 mld zł. To daje koszt 4,9 ~ 5 tys. euro / kW mocy generacyjnej.

Inne podawane dane to były zaledwie szacunki na podstawie różnych źródeł (kierunku wiatru, zachmurzenia w Afryce itd...), więc szkoda ich nawet tutaj przytaczać. 

Tymczasem o ofercie, którą politycznie zatwierdzono 2 listopada, nie wiemy nic oprócz tego, co powiedział premier Morawiecki, że ma kosztować 20 miliardów dolarów. Zakładając, że mówił o pierwszym etapie (3 bloki po 1,1 GW) daje to w efekcie 6,2 tys. €/kW, tj. znacznie ponad 20% drożej niż jedyna ujawniona oferta francuska.

Pomimo tego, że o kosztach wiemy bardzo niewiele, prawie nic, to wybór Amerykanów połączył w tanecznej ekstazie i opozycję polityczną, i media. Wszyscy mówią jednym głosem, wręcz śpiewają unisono. Były nawet przypadki posypania głowy popiołem i bicia się w piersi. Jeden z polityków opozycyjnych wyznawał publicznie: "byłem bardzo sceptyczny, jeśli chodzi o elektrownie atomowe, to był sceptycyzm nieracjonalny". Bardzo to ciekawe, że odżyły wzorce z komunizmu, gdy towarzysze wyznający niewłaściwe poglądy dokonywali ich publicznej samokrytyki. Ciekawe czasy wróciły.

Tymczasem w samym rządzie jedności brak. Nawet można powiedzieć, że występuje jej ostry deficyt. W decyzji Polski widać ostre pęknięcie. Jeśli premier oficjalnie 28 października ogłasza, że wybraliśmy dla Polski amerykańską technologię (wg Programu PEJ, powinna być tylko jedna), a w tym samym czasie wicepremier podpisuje zobowiązania w Korei. Dziwne...  Coś tu nie gra.

Rząd oficjalnie poparł jednego oferenta, z którym "romansował" od dawna. "Swatką" był Piotr Naimski, który na skutek wewnętrznych walk między frakcjami partii rządzącej stracił posadę. Teraz, po podjęciu tej decyzji, chce wrócić, by dopilnować, żeby ta oferta została w Polsce zrealizowana. Jeśli dostanie tę robotę, to oznacza, że Amerykanie chcą mieć na tej kluczowej pozycji "swojego" człowieka.

Ale widocznie coś musiało nie zagrać w nuklearnych relacjach Warszawa-Waszyngton. Wicepremier Sasin w niedzielę 23 października negocjuje w Departamencie Energetyki USA warunki inwestycji, a następnego dnia, w poniedziałek, wraz z liczną delegacją (Zygmunt Solorz ZE PAK, Waldemar Dąbrowski PGE) podpisuje list intencyjny o współpracy z koreańskim KHNP. 

Być może jest to gra na osłabienie siły nacisku Wielkiego Sojusznika, a ma on potężne możliwości. Zawsze jak przyciśnie za mocno kolanem na gardło, to można powiedzieć: no, spokojnie, są jeszcze koreańscy koledzy i oni rzeczywiście mają technologię, oni rzeczywiście budują bloki jądrowe, a nie tylko o nich opowiadają.

Ale według mnie ta decyzja budzi potężne opory wewnątrz rządu, że nastąpiło pęknięcie i dwaj skonfliktowani politycy poszli w różnych kierunkach. Stąd zapowiedzi, że i Amerykanie i Koreańczycy będą budować bloki nuklearne. A przecież całkiem świeży (z 2020 roku) rządowy Program Polskiej Energetyki Jądrowej stwierdzał: "Model biznesowy dla polskich elektrowni jądrowych zakłada... wybranie jednej wspólnej technologii reaktorowej dla wszystkich EJ". Podkreślmy: "jednej" i "wspólnej". To ma swoje zalety, oczywiście pod warunkiem, że się wybierze wiarygodnego partnera.

Ciekawe, o co poszło? Niedługo się tym zajmiemy.

fot. 123rf.com
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ