Partner serwisu
Tylko u nas
30 sierpnia 2024

Zdaniem Andrzeja Szczęśniaka: Norwegia, wodór i pieniądze

Kategoria: Aktualności

Norwegia, dzisiaj lider wyścigu do gospodarki wodorowej, ma potężne zasoby kapitału. To kolejny, po skarbach ziemi, czynnik rozwoju gospodarczego. Jednak jest on cynicznie używany wobec słabszych.

Zdaniem Andrzeja Szczęśniaka: Norwegia, wodór i pieniądze

W poprzednim materiale opisałem potencjał przyrodniczy Norwegii. Dzięki niemu jest ona oceniana jako jeden z najbardziej konkurencyjnych dostawców wodoru. Ma wymarzone ku temu warunki. Oczywiście podstawą do takiej produkcji byłaby hydroenergetyka, której dyskretnie się dziś nie eksponuje, bo ten rodzaj OZE nie jest "trendy".

Zanim jednak przejdziemy do technologii, skupimy się na drugim (po ziemi i jej darach) czynniku ekonomicznym: kapitale. Norwedzy mają dużo, bardzo dużo pieniędzy, kiedyś bowiem ustawili swój przemysł naftowy tak, żeby pracował na dobrobyt kraju, a nie dla zysków koncernów. Bardzo ciekawy proces, kiedyś do opisania.

Skąd ten dobrobyt? Jeśli przyjrzeć się strukturze eksportu Norwegii, to w 2024 roku aż 66% jego wartości stanowiły ropa, gaz i paliwa. Żywność (głównie ryby - dary morza) to 9%, a przemysł maszynowy to zaledwie 6% eksportu.

Więc chyba oczywiste - ropa i gaz, te znienawidzone paliwa kopalne, są jej źródłem bogactwa. Dlatego w Norwegii żyje się dobrze, czego dowodzą choćby płace. Zarabia się tam przeciętnie 42 euro na godzinę - to najwyższy (pomijając oczywiście Herzogtum Lëtzebuerg) poziom w Europie. Tylko Dania ma taki sam, zaś Niemcy 32 euro/godzinę, a Polacy muszą się zadowolić 12 euro (3,5-krotnie mniej).

Norwedzy mądrze to rozegrali, nie pozwolili przejąć kontroli nad złożami międzynarodowym inwestorom i wysoko opodatkowali wydobycie. Dzięki temu norweski fundusz bogactwa ma na kontach 1,6 biliona (1012) dolarów. To największy globalny fundusz dobrobytu, jeden z największych inwestorów na świecie, wkładający swe pieniądze w 9200 korporacji w 70 krajach. Żeby przybliżyć te nic nie mówiące ilości zer, pieniądze zgromadzone na norweskich kontach bogactwa to 2-krotnie więcej, niż gospodarka Polska, czyli wszystkie wydatki na konsumpcję i inwestycje. Sumy niewiarygodnie wręcz wielkie. I to wszystko pracuje na dobrostan prawie sześciu milionów Norwegów.

Zwyczajne dochody z ropy i gazu płyną dzień za dniem, a czasami... w momentach niebotycznych spekulacji to właśnie Norwegia zarabiała krociowe kwoty, na których widok nawet kostyczny premier Morawiecki nie wytrzymał i krzyknął: "Coś jest nie tak... To nie jest normalne, to nie jest sprawiedliwe... to jest pośrednie żerowanie na wojnie... czy my mamy płacić Norwegii za gaz 110 euro za MWh? Gigantyczne pieniądze, 4-5 razy większe niż jeszcze rok temu? Przecież to jest chore!"

Właśnie wtedy Norwegia, ponad dotychczasowe (ogromne przecież) zyski... zarabiała dodatkowe 100 miliardów dolarów z powodu spekulacji cenowych na notowaniach surowców... Pokazuje to, do jak absurdalnych sytuacji doprowadził dzisiejszy mechanizm stanowienia cen. Po przejęciu kontroli nad cenami przez rynki finansowe, spowodował on niewiarygodne wręcz przemieszczenie bogactwa do krajów surowcowych - państw arabskich, Rosji, ale też malutkiej Norwegii. One w tym systemie cenowym stają się krezusami.

Widzimy więc, jak potężne zasoby kapitału do inwestycji w przyszłościowe (?) sektory gospodarki mają Norwedzy. Dzięki temu bogactwu są liderem transformacji klimatycznej. Bez tych środków nie rozwinie się dzisiaj nowych technologii, gdyż obecnie przejście całego cyklu TRL (technology readiness levels), poziomów gotowości technologicznej - od pomysłu do towaru na rynku, jest niezwykle kapitałochłonne.

Cyniczne jednak w działaniach Norwegii jest to, że zbudowawszy swój dobrobyt na wydobyciu paliw kopalnych (dzisiaj "brudnych i złych"), odmawia prawa do pójścia tą drogą innym, biedniejszym, wspinającym się po drabinie dobrobytu daleko za nimi, chcącym się rozwijać i podnosić poziom życia społeczeństwa. Norweskie pieniądze zarobione na ropie i gazie są używane do walki z paliwami kopalnymi, szczególnie węglem (państwowy fundusz bogactwa wycofał się z inwestycji w węgiel, odcinając je od zasilania kapitałem). Właściciel potężnych zasobów pieniądza, potrzebnego dla inwestycji, mówi: "nie będziemy wspierać tych, którzy szkodzą klimatowi". Jako przyczynę przedstawia wartości moralne, twierdząc że to "przemysł śmierci", że zabija ludzi i niszczy klimat planety.

Papier wiele zniesie, internet jeszcze więcej, jednak faktycznie znaczy to: nie powtórzycie naszej drogi do dobrobytu, będziecie się rozwijać tak, ja my sobie życzymy. Czy taki szantaż finansowy nie jest co najmniej dwuznaczny moralnie?

fot. 123rf
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ