Zdaniem Szczęśniaka: Co proponuje Draghi?
Mario Draghi w swoim raporcie rekomenduje działania obronne. Chronić przemysł ciężki, centralizować zarządzanie europejską energią, wlewać więcej pieniędzy w zieloną transformację. Czyli po krytycznej diagnozie, recepta brzmi: więcej tego samego!
W poprzednich artykułach omówiłem diagnozę raportu Draghi’ego na temat wpływu energii na przemysł Unii Europejskiej („Europa między klimatem a przemysłem, czyli raport Draghi’ego”) oraz powodów wysokich cen energii („Ceny energii, co mówi raport Draghi’ego”). Zajmijmy się teraz propozycjami włoskiego polityka, gdyż one mogą wyznaczać kierunek działań Komisji Europejskiej. A są ciekawe, nawet zadziwiające.
Dokument przedstawia kilka istotnych rekomendacji: obniżenie kosztów energii, zdjęcie obciążeń z przemysłu ciężkiego, centralizacja zakupów gazu, kolejne przybliżenie jednolitego unijnego rynku energii.
Kluczowym elementem obniżenia cen jest poskromienie spekulacji, głównie na rynku gazu ziemnego. Draghi proponuje powolne odejście od notowań spotowych (powiązanych z instrumentami finansowymi) jako podstawy wyznaczania cen energii. Choć, jako bankier, nie kwestionuje oczywiście tego mechanizmu, proponuje jedynie jego ucywilizowanie ze względu na jego niszczycielskie skutki.
Dla przemysłu ciężkiego remedium na wysokie ceny ma być „zielona energia”, choć doskonale wiemy, że nie nadaje się ona dla przemysłu. Dlatego musi być uzupełniona o atom, CCS i krajowy gaz. Potrzebne są też kontrakty długoterminowe, jak PPA czy CfD (kontrakty różnicowe, strike price - jak w offshore). To ucieczka przed „cenami rynkowymi” i globalnymi zawirowaniami cen. Dzięki jej odłączeniu od tej „złej”, kopalnej, powstanie nowa enklawa, oaza spokoju w dzisiejszym rozspekulowanym rynku. Konieczne są więc specjalne, niskie ceny, scentralizowane zakupy LNG, rabaty w taryfach sieciowych. No i interwencja państwa, które po prostu przeniesie te koszty na innych odbiorców. Bowiem to, co proponuje Draghi, to nie obniżenie kosztów energii, a ich redystrybucja, zagwarantowanie przemysłowi ciężkiemu stałej niskiej ceny energii. Kto za to zapłaci? Można sięgnąć do sprawdzonych wzorców, Niemcy te ciężary skutecznie przerzucali na obywateli.
Kluczową zmianą strukturalną ma być centralizacja zarządzania energią w Unii, utworzenie jednego unijnego rynku. Zacząć należałoby od głębszej koordynacji importu gazu. I choć mechanizm ten już istnieje (AggregateEU) i nie i nie cieszy się porażającą popularnością, Draghi chce nie tylko agregować popyt, ale nowa instytucja unijna miałby negocjować kontrakty, sprowadzać gaz i urządzać nań przetargi. Import miałby preferować gaz rurociągowy… Czyli realnie pojawiłby się nowy importer – twór państwowy, konkurujący z dzisiejszymi. Draghi postuluje, by w kontraktach tych Bruksela wróciła do starej formuły „koszt + marża”. Ale ogranicza te stałe ceny (jak rozumiem – niskie) jedynie dla gospodarki. Reszta niech się boryka z rynkiem.
Oprócz ujednoliconego importu, centralne unijne zarządzanie rynkiem energii na razie zatrzymałoby się na przepływach granicznych między państwami. Draghi zaleca zaprzestać regulować sektor energetyczny na poziomie krajowym, szczególnie jako wsparcie własnego przemysłu. Chce, żeby o tym decydowała unijna centrala.
Draghi wnioskuje o zwiększenie inwestycji, szczególnie w cyfryzację i politykę klimatyczną i to na poziomie 800 miliardów euro (przypomnijmy – to poziom PKB Polski), czyli prawie 5 procent PKB unijnego. Powtórzyłbym ważne tu słowo: „dodatkowo”! I miałyby to być głównie pieniądze unijne, które „zachęcą” biznes do inwestycji. Dla porównania – rozmiary planu Marshalla (1948 – 1951) osiągały 1-2 procent PKB.
Podsumowując, o ile analiza polityki energetycznej Unii jest poprawna, choć niepełna (polityk pomija kluczowe czynniki), o tyle propozycje rozwiązania narastających problemów są wg mnie raczej odzwierciedleniem interesów przede wszystkim Brukseli, która jest głównym bohaterem i beneficjentem tych zmian. Tym ratowanym wg raportu byłby przemysł, pytanie tylko, czy jest mu jeszcze coś w stanie pomóc…
Propozycje włoskiego bankiera wydają mi się nieadekwatne do sytuacji. Obniżenie kosztów energii przez przeniesienie obciążeń na innych? Centralizacja zakupów gazu przez stworzenie nowego urzędu unijnego? Odbieranie krok po kroku państwom europejskim kontroli nad sektorem energii? Wszystko to już było i jest wciąż grane. I wyniki nie są najlepsze, delikatnie mówiąc.