Odnaleźć się w unijnym systemie
Co więcej – najprawdopodobniej skorygujemy tę ilość w górę po opublikowaniu oficjalnych danych o rzeczywistych emisjach w 2014 roku oraz ilości uprawnień umorzonych przez instalacje objęte systemem EU ETS w tym czasie. Dotychczasowe zapowiedzi wskazują na spadek emisji nawet o 6 proc. w porównaniu z rokiem 2013. Aby zapanować nad podażą EUA, wymusić inwestycje ekologiczne i uwiarygodnić sens i cel prowadzenia polityki klimatycznej przez Unię Europejską, Komisja Europejska rozważa wprowadzenie różnych mechanizmów cenotwórczych dla uprawnień. Brak jednomyślności państw członkowskich, jak dotąd skutecznie minimalizował realny wpływ rozwiązań na koszty emisji. Pierwszym pomysłem był backloading, czyli odsunięcie w czasie wprowadzenia na rynek 800 mln EUA. Będąc owocem trudnego, wewnątrzunijnego kompromisu, backoading nie przełożył i nie przełoży się na ceny pozwoleń. Po pierwsze, mechanizm objął tylko niewielką część nadwyżki, po drugie – nie ma trwałego skutku.
Nie taki straszny MSR jak go malują?
Kolejnym, obecnie dyskutowanym rozwiązaniem jest mechanizm rezerwy stabilizacyjnej (Market Stability Reserve – MSR). W pierwszej fazie projektowania MSR zapowiadał poważną ingerencję w system EU ETS, mogącą skutkować wzrostem cen w końcowych latach bieżącego okresu rozliczeniowego. Pierwotna propozycja Komisji Europejskiej dopuszczała wprowadzenie mechanizmu MSR w 2021 roku. Potem Komisja Europarlamentu ds. Środowiska ENVI zaczęła forsować przesunięcie tej daty najpierw na 2017, a następnie – koniec 2018 roku. Ostatnie sygnały z Parlamentu Europejskiego i sprzeciw kilku państw, w tym Polski sugerują, że MSR może podzielić losy backloadingu i mieć tylko symboliczny lub żaden wpływ na ceny EUA przed końcem 2020 roku. Czy zatem firmy funkcjonujące w systemie EU ETS mogą czuć się bezpiecznie i nie brać na poważnie ryzyka drastycznego wzrostu wartości uprawnień? Niestety nie.