Walka postu z karnawałem
Czas mamy niezwykły. Czas globalnej epidemii, pierwszej i, miejmy nadzieję, ostatniej za naszych czasów. Ten fenomen część z nas uwięził w domach, część skazał na "dystansowanie się" od bliskich, znajomych i nieznajomych. Zamknięto miejsca, gdzie spotykaliśmy się, pracowaliśmy, a nawet spacerowaliśmy. Zamroził życie społeczne, a co za tym idzie - i gospodarcze. I w tym zamrożeniu żyjemy już prawie miesiąc, a tu czas Wielkiego Tygodnia i wyczekiwanej przez chrześcijan Wielkiej Nocy. Uwięzieni, odseparowani, oczekujemy Zmartwychwstania Pańskiego... Cóż za niezwykłe czasy...
Mamy więc czas, gdy walkę postu z karnawałem, bezapelacyjnie wygrywa post. I to nie w sensie religijnym, ale gospodarczym. A przecież niedawno jeszcze, w ubiegłym roku - dominował optymizm, wręcz nie wypadało zaprzeczać, że "jest dobrze, będzie jeszcze lepiej, dlaczego miałoby być gorzej?". Wszyscy bowiem w czasach prosperity, które właśnie się skończyły, zapominają o jednym - co idzie w górę, będzie też spadać. Że prawo cykliczności gospodarki nie zostało uchylone.
Jeśli bowiem przyjrzeć się naszej gospodarczej historii, to czynnikiem stałym, doskonalącym się ciągle i nieprzerwanie są technologie, organizacja pracy, wszystko co składa się na efektywność naszych wysiłków. Dzięki temu mniejszym nakładem sił możemy więcej wyprodukować, żyje nam się coraz lepiej (no, może nie wszystkim, ale to inny problem), a porównując stare zdjęcia z dzisiejszym obrazem świata, widzimy, jak bardzo się zmienił. Na lepsze.
Więc coś idzie stabilnie, rozwija się, polepsza nasz byt. Jednak dawne tempo rozwoju technologii - powolnego i długotrwałego, zdanego często na przypadek - nie spełnia dzisiejszych aspiracji. I tu z pomocą przychodzi kapitał, jako kluczowy czynnik ekonomicznego rozwoju. To właśnie on przyspiesza rozwój, zmusza do większego wysiłku, umożliwia realizację przedsięwzięć, których inaczej nie dałoby się dokonać. Ale jednocześnie wnosi niestabilność, zmienność, kryzysy, załamania.
Z zafascynowaniem obserwuję rozwój technologii, a gdy jest wystarczająco dużo informacji, staram się opisać jej osiągnięcia (jak choćby tutaj czy tutaj). A jeśli połączyć je z ekspansywnym działaniem kapitału, otrzymujemy zjawiska tak spektakularne jak amerykańska rewolucja łupkowa. W niej właśnie technologie i kapitał dokonują razem rzeczy niezwykłych. Lepsze urządzenia i innowacyjne metody pozwoliły sięgnąć po złoża, których wcześniej nie można było "ugryźć". A że Ameryka to miejsce, gdzie kapitału jest pod dostatkiem, wręcz się przelewa. zapanowała "łupkowa gorączka złota"
Właśnie jednak skończył się czas karnawału. Przypomniała o sobie cykliczność rozwoju, o której lubimy zapominać, a która w kapitalizmie jest pochodną jego istoty - użycia pieniądza (a precyzyjnie - kredytu) jako "przyspieszacza", napędzającego konsumpcję, ale jednocześnie budującego zobowiązania na przyszłość. Im więcej teraz pożyczysz, tym więcej w przyszłości musisz oddać. To właśnie wywołuje zawirowania i kreuje cykliczność rozwoju. Umożliwia konsumpcję (a więc i produkcję) większych ilości produktów, ale zarazem przyczynia się do globalnych kryzysów, pociąga w dół giełdy... W efekcie miliony ludzi wyrzuca się z pracy (w USA w ciągu dwóch zaledwie tygodni zwolniono z pracy 6,5 miliona pracowników, elastyczność rynku pracy wręcz przyprawiająca o dreszcze).
Właśnie bowiem nastąpił czas oddawania. O ile bowiem poprzedni kryzys (w 2008 roku) został wywołany nadmiernym pompowaniem konsumpcji, (kredyty dla mających możliwości ich spłacenia), tak teraz powstała inna bańka finansowa - po stronie produkcji.
Żeby nie zanudzać przed tak ważnymi Świętami,
życzę wszystkim Czytelnikom Radosnego Alleluja
w tych czasach epidemii i kryzysu.
I zapraszam już po Świętach...
Komentarze