Zdaniem Szczęśniaka: Gaz przestał płynąć...
Pisząc ostatnio o zakończeniu tranzytu rosyjskiego gazu przez Polskę, nie spodziewałem się, że sprawy potoczą się tak szybko. A potoczyły się błyskawicznie.
Rosjanie natychmiast po zakończeniu kontraktu, który obowiązywał prawie ćwierć wieku, wstrzymali przesył gazu tranzytem przez Polskę. Zaczęło się jeszcze w czasie obowiązywania umowy tranzytowej (do 16/17 maja) - już w piątek 15 maja przesył zaczął spadać. Początkowo nieznacznie - ze zwykłego wcześniej poziomu 740 GWh dziennie na wyjściu w Mallnow, przesył zaczął się obniżać początkowo o kilka procent dziennie, by we wtorek 26 maja spaść praktycznie do zera (przesłano 0,27 GWh, czyli ułamek procenta zwykłych przepływów).
W tym czasie gaz do Polski (nie tranzytem) płynął normalnie. Widać to było po wejściu w Kondratkach, tutaj do Polski wcześniej wchodziło 920 GWh gazu dziennie, by w ostatnich dniach poniżej 200 (135 GWh we wtorek 26 maja). Widać to po PWP, z którego dość równomiernie wchodziło z Jamału do polskiego systemu przesyłowego około 180 GWh gazu. Import szedł też normalnie przez Drozdowicze, które codziennie odbierały z Ukrainy 57 GWh gazu. Z tego 43 GWh wracały od razu na Ukrainę przez Hermanowice.
Mamy więc klarowny obraz. Gazprom Export przestał wysyłać przez Polskę tranzytem gaz do Niemiec, jednocześnie dostarczając gaz wg kontraktu jamalskiego (tym razem importowego, między Gazprom Exportem a PGNiG, z 1996 r.). Spełniło się to, o czym wielokrotnie ostrzegałem: że wojna z największym dostawcą gazu do Unii Europejskiej skończy się dla nas dużymi stratami. I właśnie zniknięcie przesyłu tranzytowego czyni tę pierwszą najwcześniejszą szkodę.
Z drugiej strony przesyły przez Morze Bałtyckie rurociągiem Nord Stream ani na chwilę nie zelżały. Równo szły po 1750 GWh dziennie, czyli na poziomie 58 miliardów m3 rocznie, czyli kilka procent powyżej mocy znamionowej (55 mld m3 rocznie). Od południa rosyjski gaz płynie przez Ukrainę i w Wielkich Kapuszanach wchodzi do Unii Europejskiej. I tutaj widzimy także stabilną sytuację tranzytową - bez większych wahań codziennie przepływa 112 GWh gazu. To 40 miliardów m3 rocznie, czyli tyle, ile Rosja zobowiązała się (ship-or-pay) przesyłać w tym roku przez Ukrainę. Płaci za to tak czy inaczej, więc lepiej przesłać niż nie przesyłać, bo zapłacić i tak trzeba. A w Polsce? Nie.
Wnioski? Rosjanie przećwiczyli sytuację z wyłączaniem tranzytu gazu przez Polskę i z pełnym wykorzystaniem obejścia północnego i południowego. Zbadanie reakcji systemu przesyłowego na szybkie zmiany kierunków dostaw, optymalizacja ustawień przy wyłączaniu jednego kanału tranzytu... Ale też wysłali sygnał dla Polski: możemy się obyć bez was, możemy korzystać wtedy, kiedy będzie to nam potrzebne, albo nie korzystać wcale.
Nie wiem jednak, czy ktoś tutaj w ogóle odbiera takie sygnały, bo oficjalnie bagatelizuje się te wydarzenia, eksponując techniczną stronę, że "dostęp do naszego odcinka gazociągu jamalskiego będą mogli uzyskać nie tylko Rosjanie, ale wszyscy zainteresowani". Oczywiście, tylko nikogo nie interesuje sama rura, to tylko pusta przestrzeń otoczona blachą. Zainteresowaniem może się cieszyć jedynie gaz, który można nią przesłać. A gaz w tej rurze może być tylko rosyjski, więc te wszystkie potężne regulacje, kolejne formuły przetargów, roczne, kwartalne, miesięczne, dzienne, a nawet śróddzienne... to wszystko psu na buty, jeśli nie ma chęci sprzedaży tym właśnie kanałem przesyłowym przez właściciela gazu. A z nim, jak powszechnie wiadomo, jesteśmy na wojennej ścieżce.
I jeszcze stwierdzenie najbardziej deprymujące - otóż przesył gazu ma się odbywać "na unijnych zasadach". Tak to prawda. Już na początku lat 90-tych Polska przyjęła tzw. Kartę Energetyczną, gdyż kraje-odbiorcy obawiały się, że takie państwa jak Polska, wykorzystają swoja pozycję tranzytową, by na niej po prostu zarobić. I właśnie ta Karta, a szczególnie protokół tranzytowy do niej, zablokował takie możliwości. Jeszcze mocniej uniemożliwiły takie dyskontowanie geografii zasady unijne, które w ogóle nie przewidują czegoś takiego jak tranzyt. A stawki przesyłowe gazu regulują bardzo rygorystycznie i na bardzo niskim poziomie zwrotu z inwestycji. Zarabiać na gazie można na tradingu, ale na przesyle... ależ skąd!
Więc dzisiaj nie zarabiamy, ale jest też dobra informacja: to były tylko ćwiczenia. Od 1 czerwca wykupiono 80 procent mocy przesyłowych Jamału. Więc przez czerwiec będzie przesył, potem przez kolejny kwartał także. Co prawda już o 20% niższy niż przez ostatnie lata, ale cóż dobre i to. W lipcu dowiemy się, ile rocznych mocy przesyłowych Jamału zostanie wykupionych. To będzie bardzo ciekawe, bo Rosjanie planują otworzyć do końca roku Nord Stream 2.
I wtedy... no właśnie... będzie przesył przez Polskę, czy jak to mówią eksperci: "Jeżeli Gazprom przestanie wykorzystywać polski odcinek Jamału, możemy go używać sami". No możemy. Do importu rosyjskiego gazu z Niemiec.
Komentarze