Zdaniem Szczęśniaka: Wejście smoka na globalny gazowy rynek
W poprzednim artykule omówiłem sprawy kontraktów LNG dominujących umów długoterminowych, ich warunków, szczególnie formuł cenowych i elastyczności odbioru. Zakończyłem na sprawie cen giełdowych, które dzisiaj - niewiarygodnie wręcz niskie - są bardzo podobne tak w USA (HH), jak i w Europie (TTF). W czerwcu ceny na gaz Henry Huba osiągnęły dno - były najniższe od 25 lat, od czasów XX-wieku, gdy jeszcze testy nad wydobywanie gazu z łuków przeprowadzał jedynie George P. Mitchell, pionier tego wydobycia. Gaz ziemny w USA jest o 23% tańszy niż rok wcześniej i 34% niż dwa lata temu.
Dlaczego tak się dzieje? Dominującym powodem tego dzisiejszego kryzysu jest wejście Ameryki na globalny rynek. Po gorączce łupkowej ruszyły tam wielkie inwestycje w eksport, czyli w gaz skroplony (LNG). Na światowym rynku pojawił się już wiele lat temu (lata 70-te), jednak dopiero ubiegły rok mieliśmy wejście aż dwóch smoków na raz. Pierwszy to kraina zwana "Down Under" (wg dawnych wyobrażeń ludzie musieli tam chodzić do góry nogami), gdzie dominują międzynarodowe koncerny naftowe, jak Chevron (projekt Gorgon z prawie 16 milionami ton = 21 miliardów m3 gazu rocznej produkcji). Dzięki temu w 2019 r. Australia z 105 mld m3 eksportu była o włos od stania się największym producentem LNG na świecie. Ustąpiła jedynie Katarowi, który eksportował 107 mld m3.
Drugim są Stany Zjednoczone, które w ubiegłym roku znalazły się na trzecim miejscu wśród eksporterów z 48 mld m3 wysłanego z kraju gazu LNG. Jak to się dzieje, że całkiem nowy gracz, dotychczas importer, tak szybko wchodzi do czołówki eksporterów? Ameryka po prostu uruchomiła swoje potężne zasoby:
- geologiczne (dzięki Mitchellowi, który potrafił połączyć dwie używane już technologie (wierceń poziomych i szczelinowania), by sięgnąć po przeogromne złoża w skałach macierzystych
- technologiczne - Ameryka była zawsze liderem w naftowych technologiach, a ostatni boom doprowadził do ich niewiarygodnego wręcz udoskonalenia
- kapitałowe - zmobilizowano niezgłębione amerykańskie zasoby kapitału w nowej, naftowej, gorączce złota i budowie infrastruktury eksportowej,
- i polityczne - dla zapewnienia rynków zbytu swoim nafciarzom, w świat jako akwizytor ruszyła amerykańska dyplomacja, mobilizowana energetyczną doktryną Donalda Trumpa o znaczącej nazwie "Energy Dominance".
Amerykanie zdobywają rynki, jednak konsekwencje globalnej nadpodaży odczuli jako pierwsi. Niskie ceny gazu w Europie i Azji uczyniły zakupy LNG z USA niekorzystnymi dla kontrahentów. Odmówili oni odebrania aż 110 statków z gazem w lecie - 70 w czerwcu i lipcu i 40 z zamówionych na sierpień. To spowodowało znaczący spadek eksportu LNG z USA. W czerwcu wielkość eksportu spadła do 29,2 mln ton, czyli 39 miliardów m3, zaś w sierpniu przewiduje się jeszcze głębszy spadek. To oznacza, że wciąż budowane potężne instalacje eksportowe Ameryki będą wykorzystane jedynie w 25%.
Eksport z USA spadł znacząco, jednak kryzys uderzył różnie w amerykańskich eksporterów. Sabine Pass, mający możliwości skroplenia 41 miliardów m3 gazu (2-krotność zużycia w Polsce) w czerwcu wykorzystał 32% mocy, Freeport LNG (20 mld) wykorzystał moce w 24%, a Corpus Christi (20 mld) - 22%.
Inni eksporterzy postanowili nie oddawać rynku, wybuchła więc ostra rywalizacja. Bardzo agresywnie gra Katar, który oprócz kontraktów długoterminowych (kwotowanych według cen ropy - drogich... ale "bierz albo płać") sprzedaje także po niezwykle niskich cenach spotowych. W efekcie w pierwszym półroczu sprzedał 41 mln ton (56,6 mld m3), czyli zwiększył sprzedaż o 7% wobec ub. roku. Zwiększył, gdy cały rynek pada. Jednak Katar ma najniższe na świecie koszty produkcji, więc nic więc dziwnego, że wypycha z rynku innych dostawców.
Widać więc, że przyczyna spadku amerykańskiego eksportu jest prosta - pomimo ciągłego obniżania kosztów, koszmarnie zaniżonych notowań na Henry Hub, jednak amerykański produkt jest wciąż najdroższy. Eksport więc spada, choć wykorzystując swój potencjał (szczególnie dyplomatyczny) amerykańscy eksporterzy zabezpieczyli się doskonale.
O czym za tydzień...