Techniczne problemy Nord Stream 1
Wiele razy opisywałem przygody, jakie spotkały Nord Stream 2, ostatnio tutaj. Jak wiadomo, od początku roku leży on na dnie Bałtyku zapełniony gazem i czeka na decyzję niemieckich władz o dołączeniu do systemu przesyłowego. W przeddzień wojny ukraińskiej Niemcy jeszcze mocniej zamrozili ten stan oczekiwania, przerywając urzędową procedurę dopuszczenia. Tak więc na brzegu Europy czeka pod parą rurociąg, gotowy natychmiast podawać gaz ziemny.
Czeka cierpliwie, a na scenę powrócił jego starszy brat bliźniak - rurociąg Nord Stream 1, który ruszył w 2011 r. I to z powodu technicznych wyzwań, którymi P.T. Czytelnicy KierunekChemia.pl z pewnością są zainteresowani.
Rurociąg Nord Stream 1 (1224 km, 55 mld m3/r) zaczyna się w stacji przesyłowej Portowaja, niedaleko Sankt Petersburga. To chyba największa na świecie taka instalacja, pracuje tam 6 wielkich turbin (każda mocy 52 MW) i dwie mniejsze (27 MW). Oczywiste też, że urządzenie takie ma okres gwarancyjny (25 tysięcy godzin = ok. 3 lat), a potem konieczny jest kapitalny remont. W normalnym trybie pracuje 5 turbin 52 MW, jeden jest w rezerwie, a dodatkowo jest „gorąca rezerwa” – dwie mniejsze turbiny 27 MW. Wykorzystywane są one do zasilania pomp tłoczących gaz w przypadku awarii bądź przeglądu głównych, co zwykle zdarzało się co 2-3 lata.
Jak wszystkim wiadomo :) turbiny są niezbędne w stacjach pomp dla wytwarzania ciśnienia i przesyłania gazu. Służą zarządzaniu szybkością przepływu i ciśnieniem w rurociągach. Bez nich one nie mogą pracować, rurociągi oczywiście.
Turbina, która zrobiła taką karierę to SGT-A65, wg rosyjskiego nazewnictwa „nr 073”, produkt Rolls-Royce, przekonstruowany silnik lotniczy. Turbina SGT-A65 to duża rzecz: 12 metrów długości i 20 ton. Wyprodukowano ją w Kanadzie, w brytyjskiej firmie Industrial Turbine Company Limited (Siemens wykupił tę działalność Rolls-Royce w 2014 r.). Także tam wykonywano remonty.
W połowie czerwca się zaczęło - Gazprom obniżył przesył gazu przez rurociąg Nord Stream 1. Powód: nie wróciła z Kanady jedna z turbin, nr 073. Jak bowiem powszechnie wiadomo, urządzenia wymagają czasami przeglądu i remontu. I tak też stało się jeszcze przed wojną ukraińską. Turbina została w grudniu 2021 r. wysłana do remontu w Montrealu, miała wrócić w maju. Trudno było wtedy przewidzieć, że huragan sankcji, blokad, zakazów itd. itp. tak zaszaleje. Kanada jako jedyne państwo zachodu objęła sankcjami Gazprom i to stało się przyczyną zablokowania turbiny. Dodatkowo podstawą dla jej konstrukcji był silnik lotniczy Rolls-Royce, co jeszcze wprowadziło ją do kategorii towarów podwójnego przeznaczenia (cywilno-wojskowego).
Po przykręceniu kurka na Nord Stream eksport rosyjskiego gazu ułożył się dość równomiernie w trzech kanałach tranzytu. Przez Ukrainę Gazprom przesyłał 42 mln m3/dzień, przez Turecki Potok – 39 mln, a przez Bałtyk 32 mln. Tylko polski Jamał był wykluczony i stał pusty. Importujemy przezeń jedynie niewielkie ilości rosyjskiego gazu z Niemiec.
Rząd niemiecki zareagował dość szybko - 7 lipca zwrócił się do Kanady o zwolnienie turbiny spod sankcji. Negocjacje trochę jednak trwały, choć wicekanclerz Habeck apelował: „potrzebujemy Nord Stream 1 do zapełnienia naszych magazynów”.
Ale 14 lipca nastąpiła eskalacja, zatrzymano pracę jeszcze jednej turbiny, następnego dnia – kolejnej. O ile standardowo NS1 przesyła 167 mln m3/dziennie, teraz przesył spadł do 67 mln. A że NS1 zaspokajał wcześniej (2021 r.) 15% europejskich potrzeb gazowych - ruszyła winda cenowa w górę na giełdach. Pytanie tylko, czy to był główny cel zagrywki Gazpromu czy jedynie colletaral damage.
Kanada zajęła więc w końcu oficjalne stanowisko, pozwalając na jej wywiezienie i 17 lipca turbina wyleciała samolotem (byle szybciej) z Kanady do Niemiec. Do Rosji miała dotrzeć na promie i przez Helsinki do stacji Portowaja, która położona koło wsi Torfianowka, leży 20 kilometrów od granicy z Finlandią.
Już już spodziewano się, że za tydzień wszystko ruszy. Ale popełniono błąd, przesyłając turbinę nie bezpośrednio do Rosji, jak to było przewidziane w kontrakcie, a do Niemiec. I wtedy rozpoczęła się rosyjska kontrofensywa.
Jak się zakończyła? O tym TUTAJ