Zdaniem Andrzeja Szczęśniaka: Orlen coraz większy
Kolejna spółka chroni się w objęciach Orlenu. To Azoty Puławy. Ciężka sytuacja nawozowego giganta spowodowana została uchyleniem unijnych ceł ochronnych i napływem tańszego mocznika i amoniaku z Azji czy Afryki. Mamy okres przedwyborczy, więc nie można sobie pozwolić na katastrofę z zatrudnieniem ponad trzech i pół tysiąca pracowników, która upodobniłaby Puławy (47 tysięcy mieszkańców) do Wałbrzycha po zamknięciu kopalń węgla w latach 90-tych.

Do ratowania Puław, jak poprzednio Lotosu czy PGNiG, zgłosił się Orlen, który uważa się za naturalnego integratora branży nawozowej. No z pewnością... ale przecież także paliwowej, gazowej, energetycznej, nie mówiąc już o medialnej, bo tutaj bylibyśmy już mocno złośliwi. Zanim więc zostaniemy zalani całkowicie sprzecznymi narracjami na ten temat (podobnie jak przy Lotosie), rzućmy okiem na historię ekspansji Orlenu. Może być pouczająca, gdyż dzisiaj wielkie spółki jakby wstydziły się swojej historii. W pogoni za zyskami kolejnego kwartału rozliczanymi przez analityków i posiadaczy akcji - zapomina się całkowicie o tym, skąd przychodzą, jaką mają historię i korzenie.
Orlen powstał z połączenia dwóch gigantów naftowych, których korzenie tkwiły głęboko w PRL. Jeden z nich - CPN (Centrala Produktów Naftowych) zajmował się od 1944 roku sprzedażą paliw i miał ponad 1300 stacji w kraju oraz potężną infrastrukturę (magazyny, rurociągi, bazy). Drugim była Petrochemia Płock SA, wcześniej zwana Mazowieckie Zakłady Rafineryjne i Petrochemiczne. Nazwa dość długa, ale wtedy nikt nie dbał, by była jak najkrótsza, w zasadzie nic nie mówiące kilka literek. Zamiast tego miała informować co, kto, gdzie, jak... Tak więc te dwie polskie potęgi paliwowe - producent i dystrybutor - zostały zmuszone (bo wtedy bardzo ostro walczyły między sobą) do połączenia w 1999 roku. Zwycięzcą była Petrochemia, bo to ona przyłączała CPN, który został wykreślony z rejestru handlowego.
Warto przypomnieć, Orlen nie był wtedy jeszcze Orlenem. Debiutując na giełdzie w 1999 r. pod nazwą Polski Koncern Naftowy SA i dopiero rok później zmienił nazwę na dzisiejszą, razem z wprowadzeniem charakterystycznego biało-czerwonego logo z głową groźnego orła, która towarzyszy nam do dziś. Choć i tu były zakusy na zmianę kolorystyki na zieloną, a o rezygnacji z naftowej części nazwy (Polski Koncern Naftowy) spółka decyduje właśnie teraz. Chyba wszystkie składniki tej nazwy to.. jakoś tak dzisiaj... démodé. I "polski", i "koncern", no i "naftowy" oczywiście.
Przez ćwierć wieku swojej historii płocki gigant rósł na potęgę. Dzisiaj jest to zupełnie inna firma niż w momencie powstawania. Przyjrzyjmy się, co złożyło się na taką zmianę. Przede wszystkim akwizycje - połączenia, czy raczej przejęcia, choć dzisiaj tego słowa się nie używa. Więc po kolei.
Już w 2001 roku rozpoczął się zwycięski pochód Orlenu po polskim (i nie tylko) rynku. Na początek płocki gigant przejął większość akcji pobliskich Zakładów Azotowych Anwil (Włocławek), by w 2012 wykupić go całkowicie.
W 2002 r. - niewielkiej uwagi publicznej doczekał się fakt wykupienia przez Orlen udziałów w największej polskiej prywatnej spółce bunkrowej Ship Service, która także była znaczącym importerem paliw. Ale w lutym 2003 r. media dudniły na cały regulator: PKN Orlen wkroczył na rynek niemiecki, kupując prawie 500 stacji paliw od BP i Aral. Długie lata prowadził je pod marką Star, by dwa lata temu zacząć zmieniać ich branding na Orlen.
W tymże roku 2003, Orlen wspólnie z globalnym gigantem Basell (dzisiaj LyondellBasell) stworzył spółkę jv, która jest jedynym polskim producentem polipropylenu i polietylenu. Tutaj równowaga udziałowców jest pełna (50 / 50), a holenderskie technologie spotkały się z płockimi surowcami. 20 lat później Orlen zaczął przejmować produkcję poliolefin, zaczynając od polietylenów niskiej gęstości. Ekspansja w tym kierunku będzie jeszcze poważniej stabilizować światowe wahania cen, co zresztą dzieje się od dawna.
Ale to był tylko wstęp do naprawdę dużych przejęć i to nie tylko w Polsce. O czym za tydzień...