Szczęśniak: Wielka naftowa zmowa działa
Święta, święta, a kierowcy muszą się łapać za portfele, bo to czas podwyżek cen paliw. To już nie tylko słabszy złoty, to także globalna zmowa naftowa, która w odróżnieniu od wcześniejszych prób - tym razem wypaliła. Wielcy świata naftowego – Arabia Saudyjska i Rosja spiskowali od początku roku. Gdy bowiem cena ropy w styczniu spadła poniżej 30 dolarów – pojawił się problem dla wszystkich producentów, nawet tych najtańszych w Zatoce Perskiej.
Zaczęły się próby porozumienia, negocjacje, oświadczenia…. I choć realne wydobycie rosło, cena także poszła w górę i przez wiele miesięcy utrzymywała się na poziomie 45 dolarów – inwestorzy złapali haczyk.
Jednak „wysyłanie sygnałów” działało coraz słabiej, więc nastroje przed andrzejkowym posiedzeniem OPEC w Wiedniu były marne, nie zanosiło się na realne obcięcie wydobycia, ceny szły w dół, pieniądze uciekały na inne rynki.
A tu w tajemnicy przygotowano niezwykły wręcz przełom - to co wydawało się niemożliwe – zrealizowało się. Uzgodniono ograniczenie produkcji. OPEC miało obniżyć wydobycie o 1,2 miliona baryłek ropy dziennie (do 32,5 mln), a inni producenci zobowiązali się zmniejszyć dostawy o ponad 600 tysięcy baryłek. Przeciek informacji z posiedzenia spowodował gwałtowny skok cen – w ciągu kilku chwil ceny podskoczyły o 5 dolarów – prawie 10 procent, gdyż państwa OPEC, Rosja i inni producenci – porozumieli się!
Największą rolę w tym spisku odegrała, wiadomo, jak zawsze… Rosja. Nie tylko zapowiedziała ograniczenie produkcji o 300 tysięcy baryłek (ponad 2,5% jej wydobycia), ale także odniosła decydujący sukces w mediacjach. Przeszkodą w porozumieniu był sprzeciw Iranu, który nie chciał zmniejszyć wydobycia. Do negocjacji między Rijadem a Teheranem włączył się Kreml, sam prezydent Putin wykonał najważniejsze telefony i najtwardsi antagoniści w końcu się porozumieli. Arabia Saudyjska wzięła na siebie główny ciężar obniżenia wydobycia, a wciąż osłabiony wieloma latami sankcji Iran mógł trochę zwiększyć wydobycie. Warunek był prestiżowy – Persowie nie będą się chwalić swoim zwycięstwem i upokarzać Saudów. I rzeczywiście – po konferencji zwykle buńczuczna delegacja irańska po cichutku wróciła do Teheranu, z którego padały już tylko dyplomatyczne okrągłe słówka.
Gdy dwa tygodnie później przyszło do szczegółowych deklaracji i uzgodnień – wszystkie kraje OPEC przyjęły limity wydobycia (przypomnijmy – ponad dwa lata ich nie było), a kilka krajów spoza OPEC obcięło wydobycie o znaczące ilości: Rosja o 300 tysięcy baryłek dziennie, Meksyk o 100 tys. i Kazachstan o 50 tys. Łącznie kraje spoza OPEC ograniczą wydobycie o ponad 600 tysięcy baryłek dziennie.
Rynki (takie miłe określenie spekulantów finansowych) przyjęły porozumienia z widocznym entuzjazmem. Pieniądze zaczęły napływać na rynek ropy, ilość instrumentów finansowych się gwałtownie powiększyła się – dzisiaj na rynku Brent i WTI w obrocie jest ponad miliard baryłek „papierowej ropy”. Na giełdach codziennie kilkukrotnie obraca się miliardem abstrakcyjnych „baryłek” dwóch marginalnych rodzajów ropy, gdy świat zużywa dziennie zaledwie 95 milionów prawdziwej ropy. Ale to właśnie „nastroje” inwestorów, ich „apetyt na ryzyko” decyduje. Gdy wyczują tylko okazję do zarobku, pieniądze napływają – cena ropy rośnie. Gdy nie widzą perspektyw, wycofują pieniądze, notowania spadają.
Gdy pisałem że musimy trzymać się za portfele, to nie była to żadna przenośnia. Te 10 dolarów, o które średnio podrożała ropa to wyższy o 25 groszy litr paliwa na stacji, to 10 złotych więcej za tankowanie, to siedem miliardów złotych większy rachunek za import ropy. Polska z pewnością na tym traci, ale traci też Europa, która nic na to nie poradzi, bo jest pogrążona w wewnętrznych problemach.
Ten kto mógłby zdecydowanie przeciwdziałać tej naftowej zmowie, dzisiaj milczy i liczy, o ile więcej ropy wydobędzie z własnych złóż. To Ameryka, która kiedyś walczyła z OPEC zdecydowanie i twardo, próbując nawet postawić kartel przed trybunałem międzynarodowym. Im wyższa cena ropy – tym więcej ropy z łupków można wydobyć w Stanach, mniej pieniędzy wysyłać za granicę, więcej jest miejsc pracy i zysków. Nie słychać więc głosu sprzeciwu z Waszyngtonu, ani od urzędującego prezydenta ani od jego następcy. Interesy ponad wszystko, gdy się opłaca - przymykamy oko na globalne zmowy, kartele i podwyżki. Rachunek zapłaci Europa, Chiny, Japonia. I my w tym doborowym towarzystwie.
ceny ropy w ciągu roku (źródło: stooq.pl)