Partner serwisu
24 kwietnia 2017

Białoruskie naftowe starcia

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

Naftowo-gazowy kryzys między Białorusią a Rosją wybuchł na początku 2016 roku, gdy władze w Mińsku ogłosiły, że cena gazu (130 dolarów/1000 m3) jest „niesprawiedliwa”. Za cenę „sprawiedliwą” uznano 73 dolary.

Białoruskie naftowe starcia

Rosja od wielu lat sprzedaje gaz Białorusi wielokrotnie taniej niż na Zachód, w niektórych latach cena była nawet 5-krotnie niższa. Rosjanie podliczyli te białoruskie przywileje na 2 do 7 miliardów dolarów rocznie, asumarycznie od początku wieku „subsydiowali” białoruską gospodarkę na 49 miliardów dolarów (ok. 20 miliardów m3 importu rocznie). Jeszcze w 2015 roku gaz dla Białorusi był o 116 dolarów tańszy niż sprzedawany do Niemiec, ale już w 2016 r. ta różnica skurczyła się do zaledwie 19 dolarów. W tym czasie w Rosji cena gazu była niższa od białoruskiej o 70-80 dolarów. I dlatego uznano ją za „niesprawiedliwą”.

O ile w gazie sprawa jest prosta – „gaz ma być tak tani jak w Rosji”, to z ropą naftową sprawy są znacznie bardziej skomplikowane.

Podobnie bowiem jak w gazie ziemnym, złote czasy dużo tańszej ropy z Rosji minęły wraz ze spadkiem cen w połowie 2014 roku. Rok wcześniej gdy Polska kupowała ropę po 105 dolarów za baryłkę, Białoruś miała ją po 55 dolarów. Jednak w 2016 r., gdy Polska kupowała po 40 dolarów, Białoruś płaciła niewiele mniej – po 30 dolarów. Różnica w cenie skurczyła się dramatycznie, tak samo też zmniejszyły się białoruskie zyski z eksportu produktów naftowych. Białoruskie rafinerie - w Mozyrzu i w Nowopołocku - na krajowym rynku sprzedawały zaledwie 3,8 miliona ton produktów. Resztę eksportowały po cenach międzynarodowych, zarabiając przy tym bardzo dobrze. Gdy różnica cen spadła – zyski się skurczyły. Na dodatek Rosja ograniczyła w połowie roku dostawy do 18,6 milionów ton, gdyż Białoruś nie płaciła Gazpromowi. Wtedy prezydent Łukaszenko powiedział publicznie, że „telepiemy się już kilka miesięcy, nie możemy się porozumieć, a Rosja zmniejszyła dostawy ropy. Uważamy że to nacisk na Białoruś”. I dodał: „nie pozwolimy się zamienić w marionetkowe państwo, Rosja musi szanować niezależność Białorusi”. Słowa bardzo wzniosłe, ale prezydent nie zapomina także o interesach.

Konfliktu przez cały ubiegły rok nie udawało się rozwiązać pomimo licznych spotkań komisji, ministrów, a nawet premierów. Białorusini przystąpili więc do pokazowej operacji „dywersyfikacja”. W ub. roku zakupili statek ropy z Azerbejdżanu (85 tys. ton), niedawno z hukiem zamówili ropę w Iranie. Były to działania pod publiczkę, ropa z każdego innego źródła niż rosyjskie jest dużo droższa, a do tego dochodzą koszty transportu kolejowego. Niektórzy pamiętali słynną operację dywersyfikacji dostaw ropy sprzed pięciu lat, gdy płynęła ona do Mińska aż z Wenezueli. Wtedy na chwilę uruchomiono rurociąg Odessa – Brody, który dzisiaj stoi pusty i rdzewieje. Więc na fachowcach ropa z Iranu nie zrobiła wrażenia.

I tak się to„telepało”, aż 3 kwietnia w Petersburgu odbyło się spotkanie na szczycie - Władymira Putina i Aleksandra Łukaszenki, na którym dobili targu bardzo korzystnego dla Białorusi. Rosja prawdopodobnie zyskała jakieś strategiczne zapewnienia, ale o tym dowiemy się dużo później. Zaś sukcesy finansowe Białorusi są imponujące.

Warunkiem dalszej współpracy była spłata przez Mińsk zadłużenia wobec Gazpromu, które urosło do 726 milionów dolarów. Jednak realnie był to rosyjski kredyt, który później trzeba będzie z pewnością umorzyć. A do tego prezydent Łukaszenko jeszcze narzeka, że „drogi ten kredyt - 4,5 do 6 procent, a Chińczycy też dają i nie wypominają…” Nie powinien jednak narzekać, gdyż ponad rok finansował się tymi pieniędzmi, a teraz ani kar, ani odsetek… I jeszcze tańszy gaz na najbliższe lata. Zmieniono bowiem formułę kontraktu gazowego i od 2018 r. cena dostarczanego na Białoruś gazu nie będzie zależała od ropy naftowej, ale będzie to stała cena – 129 dolarów. Gdyby kontrakt utrzymano, gaz kosztowałby 150 dolarów, więc obniżka cen jest znacząca. To będzie kosztować Gazprom ponad 400 milionów dolarów rocznie.

Poza tym w tym roku na Białoruś popłynie już standardowa ilość ropy – 24 miliony ton, co pozwoli zrezygnować z zakupów w bardziej egzotycznych regionach świata, a nawet sprzedać 6 milionów ton już po cenach światowych. I ten niezły interes Białoruś zapewniła sobie do 2024 roku. Prezydent Łukaszenko ugrał także zakończenie przykrego obowiązku dostarczania miliona ton produktów naftowych na rosyjski rynek. Ceny paliw tam niskie, same straty z takiego eksportu, a na zachodzie rafinerie naszych sąsiadów zarobią dodatkowo 150 milionów dolarów.

Negocjacje zakończyły się wylewnymi deklaracjami, a zadowolenie białoruskiego prezydenta dobrze ilustruje nazwanie prezydenta Putina „rodzonym bratem”. Rosjanie nie dają się jednak nabierać na takie braterskie uczucia, nawet zbadań opinii publicznej widać, że 73% Rosjan uważa „Bat'kę” za chytrego gracza, który wspiera Rosję tylko wtedy, gdy ma w tym interes.

No, ale w polityce, szczególnie gospodarczej, słowa i opinie przemijają, liczą się tylko zyski, które zostają w kraju. A jak widać, Białoruś ugrała ich dużo.

Fot.: 123rf.com

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ