Partner serwisu
29 września 2017

Zdaniem Szczęśniaka: Jak naprawdę wygladały negocjacje gazowe? (Część druga)

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

Pierwszy etap negocjacji zakończył się 10 lutego 2010 roku, gdy nazajutrz po parafowaniu uzgodnionego w grudniu porozumienia międzyrządowego (a to było tylko częścią negocjacji) polski rząd zatwierdził porozumienie. Jednak decyzja ta spotkała się z kontrofensywą z dwóch stron

Zdaniem Szczęśniaka: Jak naprawdę wygladały negocjacje gazowe? (Część druga)

Przez cały czas negocjacji bardzo aktywnie działała opozycja polityczna (dzisiaj u władzy). Wszelkimi środkami starała się, by nie podpisywać porozumień z Rosją i Gazpromem. Występujący w mediach jej przedstawiciele krytykowali premiera Pawlaka i PGNiG za zbyt duże ustępstwa, przekonywali że „damy radę”, wytrzymamy bez brakującego gazu kilka lat do czasu wybudowania infrastruktury importowej (ciągle budował się wtedy gazoport). Krytyka była absolutna – opozycja twierdziła, że „porozumienie jest z gruntu złe”. W urzędzie Prezydenta RP urządzono nawet konferencję prasową, w której poseł Piotr Naimski (dzisiaj specjalny pełnomocnik do tych spraw) pokazywał, jak wielką porażkę („siedem do zera") ponosi Polska w tych negocjacjach. Wcześniej też twierdził, że „przemysł chemiczny jest w stanie uzupełnić braki gazu stosując inne półprodukty”, „droższe, ale nie katastrofalne w skutkach”.

W mediach budowano żal za utraconymi miliardami (choć chodziło w rzeczywistości o milion) – publicysta opozycyjny pisał: „Jak potraktować fakt rezygnacji z zapłaty tego, co się nam należało – czyli 350 mld dol. zaległych opłaty za tranzyt z lat 2005 – 2009, które przyznał nam i sąd polski, i sąd rosyjski”.

Z drugiej strony w pertraktacje włączyła się Komisja Europejska, która od dawna stara się o stworzenie europejskiego rynku gazu i niechętnie widzi umowy międzyrządowe, które ograniczają władzę Brukseli. Kilka dni przed decyzją rządu, Komisja wystosowała zapytanie o zgodność umów z prawem europejskim. Na wyjaśnienia Ministerstwa Gospodarki zareagowała krytycznie i doszło do konsultacji, które nie przyniosły jednak rozwiązania.

Pod ciśnieniem obu czynników przystąpiono do ponownych negocjacji z Rosjanami, a przedstawiciele Komisji włączeni zostali do zespołu negocjacyjnego. Komisja Europejska, wywierała nacisk na Rosję, by dostosowała się w relacjach gazowych z Polską do reguł unijnych, które otwierały o kolejny centymetr drzwi do wspólnego europejskiego rynku. Dla nas nie było to zbyt przydatne, ale później pomogło bez konfliktów eksportować gaz na Ukrainę.

Pamiętać należy, że PGNiG przez cały czas było „na musiku" – deficyt w bilansie gazu mógł spowodować zerwanie dostaw dla klientów. Polskie Górnictwo zwróciło się do wielu liczących się graczy europejskich z pytaniem o sprzedaż gazu i pomoc w zorganizowaniu dostaw do Polski. Jednak reakcja była charakterystyczna – albo od razu odmawiano pomocy, sugerując konieczność uzyskania zgody rosyjskiego dostawcy, albo proponowano sprzedaż gazu gdzieś w Europie, co nie miało żadnego znaczenia dla PGNiG ze względu na brak infrastruktury. I choć PGNiG wykorzystał możliwość szybszego odbioru gazu z kontraktu jamalskiego, zabezpieczając lukę w dostawach, która w 2010 roku wynosiła około 10 procent potrzeb kraju, trudno mu było w takiej sytuacji (a przecież Gazprom doskonale o tym wiedział) podbijać swoje żądania i zaspokajać ogromne oczekiwania i aspiracje opozycji politycznej. Premier Pawlak, przyciskany, by nie podpisywać umów z Rosją, w pewnym momencie stwierdził: „Musimy się zdecydować, czy chcemy w zimie grzać się gazem, czy gazetami”.

Podsumowując, negocjacje były bardzo długie, trwały ponad 22 miesiące - od stycznia 2009 do 29 października 2010 roku. Tego dnia wicepremier Sieczin z rosyjskiej strony i wicepremier Pawlak z polskiej podpisali porozumienie międzyrządowe, zmieniające „kontrakt stulecia” sprzed 17 lat.

Znacznie wcześniej, 27 stycznia 2010, podpisano trójstronne porozumienie PGNiG – Gazprom – EuRoPol Gaz, ustalono ilości importu do 2022 roku i rozstrzygnięto sporne kwestie taryfowe. Dzięki nim już we wrześniu zawarto umowę operatorską między Gaz-Systemem i EuRoPol Gazem.

Po stronie zysków można zapisać uniknięcie kryzysu energetycznego, gdyż braki w dostawach gazu dla przedsiębiorstw czy ludności były realne przez cały czas negocjacji, a PGNiG mogło być obciążone karami, które tylko wobec klientów przemysłowych, musiały być liczone w miliardach złotych. Przede wszystkim zaś do roku 2014 uzyskano istotne obniżki cen , dla zakupów gazu ponad obowiązkowe minimalne ilości roczne. Dzięki zaangażowaniu Komisji Europejskiej doprowadzono do zmian w tranzycie rurociągiem jamalskim, przekazując Gaz-Systemowi zarządzanie operatorskie. Bez tego, jesienią 2011 roku nie nastąpiłoby uruchomienie wirtualnego rewersu, co w dawało PGNiG argument w późniejszych negocjacjach i postępowaniu arbitrażowym. W kontrakcie zniesiono także klauzulę zakazującą PGNiG reeksportu rosyjskiego gazu, co otwierało drogę do tworzenia w Polsce rynku gazu i elastyczniejszego reagowania na zmiany popytu i podaży, a także dało możliwości eksportu na Ukrainę.

Oczywiście zawsze jest „coś za coś”. Strona rosyjska uzyskała zwolnienie RosUkrEnergo z kary umownej za zerwanie dostaw w 2009 roku, odstąpiono także od dochodzenia przez EuRoPol Gaz od Gazpromu spornych roszczeń (przy czym mowa jest o roszczeniach spornych, nie rozstrzygniętych przez sąd co do wysokości). Upust cenowy jaki w tych negocjacjach uzyskał PGNiG rekompensował zarówno kary umowne od RUE jak i część spornych roszczeń EuRoPol Gaz.

Tak więc przez te dwa lata osiągnęliśmy całkiem dużo, jak na negocjacje w bardzo trudnych warunkach. Ale przede wszystkim przygotowaliśmy grunt pod kolejne zmiany kontraktu i obniżenie cen, które już z pewnością były naszym sukcesem.

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ