Partner serwisu
21 maja 2018

Zdaniem Szczęśniaka: Katastrofa w Zofiówce

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

Sobota 5 maja, początek dramatycznych wydarzeń w kopalni „Zofiówka” . Na zmianie pracuje 270 górników, jedenastu z nich znajduje się w pokładzie 409. Górnicza brygada 900 metrów pod ziemią drąży chodnik – olbrzymi korytarz kilkumetrowej średnicy. Górnicy wycofują się po przygotowaniu „strzelania”i w tym momencie następuje wstrząs.

Zdaniem Szczęśniaka: Katastrofa w Zofiówce

Spąg (podłoże chodnika) wypiętrzyło do góry z tak ogromną siłą, że znika korytarz wysoki na 4,2 metra i szeroki na 6 metrów. Urządzenia i instalacje zostają zmiażdżone i razem ze skałami utworzą rumowisko. Górnicy mówią: „strop pocałował spąg”. Zawalony chodnik uwięził pod ziemią siedmiu górników. Do wyjścia z niebezpiecznego rejonu zabrakło im niespełna dwóch minut. Czterem z nich udało się bezpiecznie ewakuować.

To najsilniejszy wstrząs w prawie 50-letniej historii „Zofiówki”, jego siłę szacuje się na 3,4 - 3,9 stopni w skali Richtera - 1000 razy większy od dotychczas zarejestrowanych w Jastrzębiu-Zdroju. W Polsce wstrząsy o takiej mocy zanotowano w 1992 roku w kopalni Czeczott (3,95) i rok później w kopalni Miechowice (3,95). Od 1977 roku, od kiedy prowadzi się rejestrację, tak silnych było zaledwie 19. Trochę słabszych - do 3,8 stopnia w skali Richtera zarejestrowano 85.

Przyczyną wstrząsów są naprężenia w strukturach tektonicznych, w rejonie gdzie są zaszłości, uskoki i zaburzenia struktury górotworu. Głównie wzdłuż uskoku kłodnickiego, rozciągającego się od Katowic w kierunku Zabrza po Knurów. Prawdopodobnie doszło do ich rozładowania, niezależnie od eksploatacji górniczej. W kopalni następuje wtedy tąpnięcie, któremu sprzyja struktura górotworu. Gdy jest to piaskowiec, a nad pokładem 409 jest go przeszło 20 metrów, tąpnięcia następują łatwiej, niszczą również konstrukcje budowlane i maszyny. Niestety, wstrząsy nie dają się przewidzieć.

Do pracy przystępują ratownicy, w szczytowym okresie o życie kolegów walczą aż 23 zastępy. Mają do przeszukania 250 metrów rumowiska, muszą ręcznie usunąć zwały skał, resztki urządzeń, demontować i wynieść fragmenty kolejki i taśmociągu. Cały czas pracując w aparatach tlenowych.

Do chodnika należało doprowadzić powietrze, żeby można było do niego wejść. Główna przeszkodą jest metan, który na kilka godzin zamknął drogę do uwięzionych. Przewietrzono korytarze, ponieważ o stężeniu między 5 a 15 procent tworzy on mieszankę wybuchową. Jeśli nie wybuchnie, to wypycha tlen z powietrza. Gdy zawartość tlenu spada poniżej 17 procent - człowiek traci przytomność.

W Polsce pokłady metanowe to podstawa wydobycia – pochodzi z nich 80% węgla, z czego prawie połowa zaliczana jest do najwyższej kategorii zagrożenia metanowego. Kopalnia Zofiówka (dawniej „Manifest Lipcowy”) z Jastrzębskiej Spółki Węglowej należy do tych o najwyższym stopniu zagrożenia metanowego.

Natychmiast zainstalowano wentylatory, które pracując na maksimum mocy, przewietrzyły korytarze. Stężenie metanu spadło do poziomu 4 procent, w okolicach dolnej granicy wybuchowości. Niestety w niedzielę o godzinie 16.30 doszło do wstrząsu wtórnego, nieodczuwalnego dla ludzi w wyrobisku, który ponownie wyzwolił duże ilości metanu. Metanometry wskazywały aż 30 procent.

Gdy opanowano problem z metanem ratownicy mogli dojść do zwałowiska bez aparatów tlenowych. Przy stężeniu 3 procent, w temperaturze 27 stopni Celsjusza mogli pracować przez dwie godziny. Praca jest bardzo ciężka, wolna przestrzeń w chodnikach zwęziła się do pół metra, trzeba czołgać się, zdejmując z ramion aparaty tlenowe i ciągnąć je za sobą.

Akcja skoncentrowała się w chodniku podścianowym H-10, gdzie tąpnięcie uwięziło trzech górników. Gdy ratownicy w końcu przedzierają się przez większość 250-metrowego zawału i namierzają sygnały z lamp górniczych poszukiwanych kolegów, okazuje się, że miejsce, w którym chodnik opada w dół a potem znów się podnosi, zalane jest po strop setkami metrów sześciennych wody. Jej podziemne zasoby cały czas penetrują górotwór i gdy tąpnięcia utworzą nowe szczeliny – zalewają chodniki. Rozpoczęto zwożenie na dół pomp na sprężone powietrze, nie można było używać elektrycznych z powodu zagrożenia metanowego. Próby wypompowania wody przyniosły jednak niewielkie rezultaty.

W dniu wstrząsu udało się odnaleźć dwóch górników, którzy uratowali się dzięki opatrzności, ale i kilkunastoletniemu doświadczeniu. Górnicy mają nawyk przebywania blisko rurociągów napowietrzających, są one bowiem tak wykonane, by łatwo je było rozszczelnić. Nawet po największym tąpnięciu w zawalonym korytarzu znajdują się rozległe pustki i prześwity, gdzie można się schronić . Ocaleni trwali przy rurze z powietrzem i czekali na pomoc. Gdy któryś choć na chwilę odsunął się od rury tracił przytomność, tak wysokie było stężenie metanu.

W niedzielę wydobyto zwłoki dwóch ofiar katastrofy. O życie pozostałych trzech walka trwała do końca. Akcje ratownicze prowadzi się do znalezienia ostatniego zaginionego i każdy górnik wie, że prędzej czy później pomoc nadejdzie. Dla pięciu nadeszła za późno. Nie udało się ich uratować.

- - -

Pamięci pięciu górników, którzy zginęli w Zofiówce i wszystkich ich kolegów, którzy oddali życie w miejscu swej ciężkiej pracy. Cześć ich pamięci, niech Bóg przyjmie ich do swojego domu.

fot. 123rf.com
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ