Zdaniem Szczęśniaka: Kryzys naftowy w Polsce, jak sobie radzimy
Kiedy miesiąc temu pisałem o kryzysie naftowym, przerwaniu dostaw ropy na Białoruś, do głowy mi nie przyszło, że będzie on trwał tak długo i po półtora miesiąca od tej jakościowej rosyjskiej katastrofy, rurociągiem Przyjaźń wciąż nie będzie płynęła ropa przez Polskę. Przypomnijmy: 24 kwietnia Polska zamknęła rurociąg Przyjaźń, największy system naftowych rurociągów na świecie, przesyłający przez Polskę XX milionów ton ropy rocznie. Co się wtedy stało, było dość łatwe do przewidzenia.
Przede wszystkim uruchomiono rezerwy: każda rafineria ma je na kilkanaście co najmniej dni i strategiczne zapasy ropy naftowej, przechowywane przez Agencję Rezerw Materiałowych, których w Polsce jest na ponad trzy miesiące pracy rafinerii. Główna ich część przechowywana jest w ropie naftowej, znacznie mniej – gotowych paliw. Ale właśnie po to one są, by w takiej kryzysowej sytuacji zostały wykorzystane.
Tak więc pracy rafinerii nie zagraża brak surowca przez dobrych kilka miesięcy. I to znacznie dłużej niż owe 3 miesiące, bowiem drugim elementem bezpieczeństwa dostaw jest Naftoport. W nim natychmiast po zakręceniu zaworów na Przyjaźni, rozpoczął się gwałtowny ruch tankowców. To infrastruktura powstała jeszcze za czasów Gierka - w 1974 roku, zaś najnowsze instalacje wybudowano w 2015 r. Pięć stanowisk przeładunkowych o rocznych możliwościach 40 milionów ton surowca i paliw, umożliwia zaspokojenie potrzeb zakładów w Gdańsku i Płocku. Ale także zakładów w Niemczech, gdyż w sytuacjach kryzysowych od lat mają one wykupione gwarancje przesyłu ropy z Naftoportu. Rostock jest zbyt małym i płytkim portem, by zaspokoić potrzeby Schwedt i Leuna. Dlatego przeładunek 2 milionów ton w maju do podziału między 4 rafinerie, nie jest wystarczający samodzielnie zabezpieczyć pracę na pełnych obrotach, ale może wesprzeć korzystanie z własnych zapasów technologicznych i państwowych rezerw materiałowych na wypadek kryzysu. W szczytowych chwilach natężenia zakupów z morza na redzie czekało 7 tankowców, nigdy wcześniej nie widziano takich kolejek w Gdańsku.
Co ciekawe, ale też i ekonomicznie najzupełniej oczywiste, większość dostaw do Naftoportu pochodzi z Rosji, gdzie dwa wielkie terminale naftowe Primorsk i Ust-Ługa, działają na końcówkach północnej nitki rurociągu Przyjaźń.
Trzecim elementem strategicznym bezpieczeństwa dostaw ropy, po rezerwach strategicznych i Naftoporcie, jest Rurociąg Pomorski. Biegnie on z bazy magazynowej w Gdańsku do bazy w Miszewku Strzałkowskim pod Płockiem. Łączna jego długość wynosi 236 km i umożliwia on dwustronny (rewersyjny) przesył ropy naftowej: z Płocka do Gdańska - 27 mln ton rocznie, a z Gdańska do Płocka - 30 mln ton. Projekty jego rozbudowy są już rozpoczęte, podobnie jak i Naftoportu, więc niedługo te liczby będą prawdopodobnie podwojone. Ale dzisiaj takie moce przesyłowe mogą uzupełnić zapasy magazynowe ropy.
Ostatnim elementem radzenia sobie z w takimi katastrofami logistycznymi jest technologia rafineryjna. Zbyt wysokie ilości chlorków w ropie są niebezpieczne dla wrażliwszych elementów procesu technologicznego (na Białorusi nie wytrzymały wymienniki ciepła), jednak najprostszym sposobem poradzenia sobie z taką „zatrutą” ropą jest jej rozcieńczenie. Tak też zrobił Orlen, zmniejszając zawartość chlorków w dużych ilościach ropy spełniającej standardy, by wykorzystać ją "w bezpiecznym zakresie", jak poinformował prezes Obajtek.
Wymaga to pewnych zabiegów logistycznych, przepompowywania zbiorników i wzmożonej uwagi w procesie technologicznym, ale doskonale pamiętam, że polscy inżynierowie nie z takim problemami sobie radzili.