Partner serwisu
31 lipca 2023

Zdaniem Szczęśniaka: Europa skazuje się na energetyczny głód

Kategoria: Aktualności

Energia w Europie jest dzisiaj pod miażdżącą presją. Z jednej strony geopolityka, z drugiej - agenda klimatyczna, boleśnie doświadczają systemy energetyczne, czynią energię droższą, mniej jej przez to używamy. A przecież potrzebujemy jej w codziennym życiu i gospodarce.

Zdaniem Szczęśniaka: Europa skazuje się na energetyczny głód

Unia Europejska rozwiązanie problemów widzi w zaciskaniu pasa. Właśnie weszła w życie dyrektywa o efektywności energetycznej. Przynosi ona odpowiedź na temat rozwoju energii w Unii. A raczej „zwoju”, gdyż sektor ten ma się kurczyć, potrzeby użytkowników i gospodarki mają się zmniejszać. W Brukseli precyzyjnie wyliczyli, że do 2030 roku - dokładnie o 11,7%.

Centralny planista unijny zaplanował, że w 2030 r. Europa może zużyć 763 miliony ton odpowiednika ropy naftowej (toe), licząc finalną konsumpcję energii. I to jest prawnie wiążący wskaźnik. Dużo to czy mało? Porównajmy z rokiem 2021 (ostatnie dostępne dane). Wtedy Unia zużyła 968 mln toe. Czyli od ‘21 roku mamy się energetycznie skurczyć o 205 mln toe (22%), licząc realne dane, a nie jakieś tam prognozy, wobec których obliczono owe 11,7%.

Jeszcze ambitniej wygląda to w energii pierwotnej, gdzie ma zostać zużyte jedynie 993 mln toe. W 2021 r. zużyliśmy 1311 mln toe. Czyli spadek ma być jeszcze ostrzejszy - o 24%. Energetycznie o 318 mln toe. To dużo czy mało? Polska zużyła w 2021 r. prawie 104 mln toe pierwotnej energii. Wobec tego, w ciągu 7 lat ma zniknąć z krajobrazu unijnego takie trzy energetyczne Polski. Duże wyzwanie.

Choć trend zużycia energii ostatnich lat był negatywny, rocznie zmniejszano je średnio o 0,4%. Teraz Europę czeka gwałtowne przyspieszenie tempa, a dokładnie gwałtowne hamowanie w użyciu energii, gdyż przez najbliższe lata zaciągamy ręczny hamulec i stosujemy 7-krotnie większą siłę hamowania, corocznie mniej o 2,61%. Europa skazuje się na energetyczny ostry post, jeśli nawet nie na głód.

Taki wskaźnik to bowiem równoważnik małego kryzysu energetycznego. W 2020 roku, gdy Europę spowił Covid, zużycie energii spadło o 9% (118 mln toe), w 2009 r., po finansowym kryzysie, obniżyliśmy jej zużycie o 6% (86 mln toe). Jednak po tych kryzysowych latach następował szybki wzrost, a tutaj nie ma być żadnego wzrostu, mamy zmniejszyć zużycie energii pierwotnej o 318 mln toe, czyli mamy przeżyć trzy kryzys Covidowe lub cztery kryzysy po szoku finansowym 2008 roku.

Zmniejszenie zapotrzebowania na energię w Europie jest stabilnym procesem od lat. Od 2005 r. zmniejszono zużycie energii finalnej o 7%, a pierwotnej o 12%. Wyjaśnić można go przede wszystkim rosnącymi cenami, stanowionymi na rynkach finansowych, ale przede wszystkim obciążaniem energii podatkami. Coraz wyższe ceny powodują zmianę struktury przemysłu, ograniczanie jego energochłonnych gałęzi, wobec czego nie należy mieć już chyba żadnych złudzeń

Oczywiście Bruksela nie byłaby też sobą, gdyby nie zawarła w nowych przepisach uznaniowości. O ile ma ograniczyć zużycie energii każde państwo członkowskie, dowiemy się, po uznaniu przez eurokratów kilku współczynników. według „specjalnych formuł”, które będą uwzględniać takie wskaźniki, jak energochłonność gospodarki, PKB na mieszkańca, poziom rozwoju energetyki odnawialnej czy „potencjał oszczędności energetycznych”. I na dodatek dopuszczono „luzy” w realizacji dyrektyw na poziomie 2,5%. Maestria centralnego planisty brukselskiego w kolejnym 7-letnim planie „zwoju” gospodarczego, dech odbiera.

Unijne obligatoryjne zobowiązania do ograniczenia zużycia energii, na poziomie państw członkowskich przybiorą postać indykatywnych planów krajowych. To ciekawa różnica. Europa ma prawny przymus, sama się nań skazała, a państwa członkowskie będą ustanawiać jedynie nieobowiązkowe prawnie cele. Jednak znając unijne mechanizmy władzy, widać, jak silne narzędzie nacisku będą miały w ręku unijne instytucje. Wszystkie te plany muszą przecież przechodzić konsultacje z Brukselą, wzrośnie więc ilość targów, ustępstw, możliwości nacisków, a więc i władza unijnej centrali. 

Co realnie oznaczają decyzje unijne? Przede wszystkim koszt energii będzie znacznie mocniej odczuwany. Rozszerzenie dzisiejszego ETS na budynki i transport, znacząco obciąży nam portfele, więc i ograniczy zużycie. Znaczące obciążenia przyjdą z nową dyrektywą budowlaną. Zacznie działać CBAM, czyli realne obciążanie przemysłu energochłonnego kosztami ETS, a więc jego redukcja.

Podsumowując te działania, można powiedzieć, że jesteśmy w stanie zacisnąć pasa w energii. W końcu tacy najchudsi wśród krajów świata nie jesteśmy, żyje nam się dobrze, po prostu będzie nas stać na trochę mniej. O czym przecież przekonaliśmy się w ubiegłym roku.

Jak na tym tle wypada Polska? O tym za tydzień…

fot. 123rf
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ