Partner serwisu
08 sierpnia 2014

Dywersja czy bałagan

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

Mamy kłopot z gazoportem. Kolejne pogłoski o przedłużeniu terminu, sporach między wykonawcą (gdzie włoski Saipem ma żądać przedłużenia terminów i podniesienia ceny wykonawstwa inwestycji) przetaczają się przez nasze życie publiczne.

Dywersja czy bałagan

Ale mają one zadziwiającą formę. Otóż największe polskie gazety, a za nimi mnogie telewizje, uprawiają spekulacje, czy włoski koncern celowo opóźnia budowę, działając na korzyść Gazpromu.  Trzeba powiedzieć, że teza ta jest bardzo śmiała, wymagająca jakichś podstaw – nie mówiąc już o dowodach na ten sabotaż – strategicznej polskiej inwestycji.

Ale nie, nie ma żadnych dowodów, podobnie jak nie było na przejęcie koncesji łupkowych przez Rosjan (tezy kiedyś bardzo popularnej w naszych mediach). Pani prezes think-tanku mówi gazecie: „Nie ma żadnej pewności, czy opóźnienia przy budowie i żądania dodatkowych pieniędzy faktycznie wynikają z realizacji nieprzewidzianych prac, czy jest to efekt nacisków ze strony Rosjan”. Gazeta nadaje informacji tytuł: „Gazprom może mieszać przy gazoporcie”, a jej redaktor pisze, że ten „Duży, poważny, wiodący w branży koncern […] powinien stanąć na głowie, żeby wytłumaczyć polskiej opinii publicznej, że priorytetowej budowie nic nie grozi. Dokładnie wyjaśnić kwestię opóźnień. Przekonać, że po cichu nie gra z Rosjanami”. Bardzo ciekawe, od Włochów żąda się, żeby to oni udowodnili, że nie knują spisków z Gazpromem. Jest takie przysłowie: „Dowiedź, że nie jesteś wielbłądem”.

Natychmiast po tej publikacji idzie fala przez media: „Rosjanie blokują budowę gazoportu?”, „Saipem pod wypływami Gazpromu” i wiele im podobnych. Wszystko można wytłumaczyć przez działalność dywersantów i szpiegów, tylko wydawało mi się, że te czasy już odeszły w słusznie minioną przeszłość. Ale nie, wciąż trwają, a przecież można też spojrzeć bliżej, jak realnie wygląda inwestycja, jakie decyzje podejmowano, jakie błędy popełniono i jakie są ich skutki. Do tego wystarczy lektura raportu NIK na temat gazoportu czy dokumenty z Transportowego Dozoru Technicznego, które wyciekły do mediów. Widać z nich jednoznacznie, że przy inwestycji panował niezwykły bałagan, brak odpowiedzialności, nieumiejętność zarządzania i współpracy z instytucjami kontrolnymi.

Już pierwsze decyzje personalne mogły budzić zdziwienie, gdy wyznaczano do kierowania tą sztandarową inwestycją osoby bez doświadczenia i praktyki branżowej. Już na etapie projektowania  dochodziło do opóźnień, także ze strony zarządu, który zmieniał plany, zakres inwestycji. Generalny projektant, kanadyjska firma, także nie mógł dojść do porozumienia z właścicielem projektu. Efekt? Zamiast skończyć tę fazę w 2008 roku – zakończono ją w 2010, dwa lata później. Też sabotowali na rzecz Gazpromu?

Dokumenty Transportowego Dozoru Technicznego dają jeszcze większe powody do niepokoju. Pokazują, jak dochodzi do sporów między wykonawcą a nadzorem, który żąda usunięcia „bardzo poważnych usterek”, zgłasza dwie sprawy do prokuratury... i w rezultacie prezes TDT traci pracę. Ale czy „750 wadliwych połączeń płyt kotwiących w zbiorniku”, „naprawy, bez wymaganych uzgodnień z inspekcją”, „podwykonawcy fałszujący certyfikaty poświadczające kwalifikacje pracowników do spawania w nowoczesnych technologiach”... czy to wszystko będzie rozwiązane przed oddaniem gazoportu do użytku? Bo gdy słyszę anonimowy komentarz: „Jest mniej sporów z TDT - nie są tak ostrzy i wymagający, jak byli wcześniej”, to jednak mam pewne wątpliwości, czy idziemy dobrą drogą.

Co ciekawe, NIK pozytywnie ocenia działania Polskiego LNG, choć gdy przeczytać szczegółowy raport, jest oczywiste, że ktoś nad tym nie panuje, a własne błędy przykrywa bajeczkami o wrogiej dywersji. Jednak nie tędy droga, lepiej przyjrzeć się, jak sobie radzimy z takimi nowoczesnymi wyzwaniami, jak organizacja prac przy terminalu LNG. I muszę powiedzieć, że to co widać – rodzi ogromne obawy, czy bezpieczeństwo terminalu, to podstawowe - techniczne, będzie dotrzymane. Dzisiaj moja odpowiedź jest jasna: Nie.

 

P.S. Obiecałem tydzień temu (Nowy światowy potentat paliwowy), że napiszę o potencjale naftowym Ameryki, ale są sprawy bieżące, więc, że „koszula bliższa ciału...”, a z Ameryką... „co się odwlecze to nie uciecze...”.

 

Więcej artykułów autora na stronie szczesniak.pl

 

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ