Brytyjskie doświadczenia z rynkiem
Wielka Brytania to lider procesów liberalizacji energii w Europie. To na tej wyspie rozpoczęto przeszczepianie amerykańskiego pomysłu poddania regułom rynku produkcji energii elektrycznej i dostaw gazu.
Wielka Brytania już w latach 80-tych skończyła z modelem energii jako usługi publicznej, wykonywanej przez jednego dostawcę, zwykle państwowego przedsiębiorstwa działającego według zasad monopolu naturalnego.
Tam tez możemy już obserwować rezultaty funkcjonowania rynku i konkurencji w energii elektrycznej. Jego pierwszą ofiarą stał się węgiel – najtańszy surowiec, który ponad pół wieku zapewniał wyspie prąd. Później zastąpił go gaz, gdyż Brytyjczycy wydobywali go w ogromnych ilościach z Morza Północnego, pozwalających go nawet eksportować. Dzisiaj, gdy gaz się kończy, w generacji dominuje znowu węgiel, zajmując jednak tylko 36% miksu.
Perspektywy węgla nie są jednak zbyt świetliste w Królestwie. Rząd inwestuje w energię odnawialną i nuklearną. Przed elektrowniami stoi wyzwanie dyrektywy europejskiej o emisjach przemysłowych, wymagającej od elektrowni węglowych potężnych inwestycji. A jeśli jeszcze dodać koszty emisji dwutlenku węgla, które są tak wspierane przez Brukselę, że trudno żeby nie wzrosły, to przyszłość węgla wygląda bardzo czarno.
Najśmieszniejsze jednak w tym wszystkim jest fakt, że to wcale nie zasługa wolnego rynku energii, który Brytyjczycy wprowadzają od trzydziestu lat. W takiej konkurencji źródeł energii węgiel z pewnością by wygrał, gdyż jest bezkonkurencyjnie tani. Jest także bezpieczny, gdyż działa jeszcze krajowe wydobycie, zapasów na świecie jest w bród, są rozrzucone po całym globie, nie ma dominującego dostawcy, łatwiej go transportować i magazynować niż gaz. Pomimo to węgiel nie jest mile widziany, i jest skazany na przegraną, choć z całkowicie innych przyczyn niż wolny rynek.
Przegrana węgla to wynik centralnego sterowania energią przez rząd, które pozostawia niewielkie skrawki dla konkurencji, twardą ręką centralnego planisty kreśląc regulacjami ramy symulujące wolny rynek. Na dodatek wskazując zwycięzcę. Jedną ręką bowiem rząd wykreśla z miksu energetycznego węgiel (wiadomo – emisje CO2), drugą organizuje rynek mocy, gdzie elektrownie gazowe będą bezkonkurencyjne ze względu na niskie koszty kapitałowe. A na samym końcu tego „rynku”, brytyjski rząd gwarantuje energii nuklearnej i z wiatru długoterminowe kontraktów na dostawy prądu po stałej cenie przez dziesięciolecia.
Trudno nie podziwiać tak pięknie skonstruowanego rynku.